Ponad 266 tys. zł trafi na konta członków ustępującego zarządu województwa lubelskiego. Najwięcej otrzyma były wicemarszałek Krzysztof Grabczuk (PO). Tylko z tytułu ekwiwalentu za niewykorzystany urlop dostanie ponad 40 tys. zł
– Po dwunastu latach pracy w zarządzie, dziś mam wobec siebie pretensje, że nie znalazłem czasu na dłuższe wakacje. Owszem, zdarzały się, ale krótkie, tydzień, maksymalnie dziesięć dni w ciągu roku. Dłużej się nie dało, bo zawsze coś się działo w urzędzie. Nie ukrywam, że jestem pracoholikiem, dlatego teraz odpoczywam – mówi Grabczuk.
Brak odpoczynku może mu zrekompensować ekwiwalent za 71 dni niewykorzystanego urlopu – dokładnie 41 tys. 745 zł i 68 gr brutto. Do tego należy dopisać 36 tys. 750 zł odprawy (wysokość trzech miesięcznych pensji).
Taką samą kwotę z tego tytułu otrzyma drugi z byłych wicemarszałków Grzegorz Kapusta, choć jeszcze w ubiegłym tygodniu przekonywał nas, że pieniądze mu się nie należą. Tłumaczył to tym, że podczas pracy w zarządzie przebywał na bezpłatnym urlopie w dotychczasowym miejscu zatrudnienia – Spółdzielni Mleczarskiej w Rykach. W ubiegłym tygodniu wrócił na zajmowane tam wcześniej stanowisko.
Ale rzecznik prasowy nowego marszałka Remigiusz Małecki wyjaśnia, że przepis, na który powołuje się Kapusta, w tym przypadku nie obowiązuje. – Dostanie te pieniądze – zapowiada Małecki.
– Według mojej wiedzy odprawa mi nie przysługuje. Wyjaśnię tę sytuację, ale jeśli jest inaczej, to nie będę protestował – nie ukrywa były wicemarszałek z PSL.
Obaj politycy, którzy w poprzednim zarządzie zajmowali stanowiska wicemarszałków, otrzymają najwyższe odprawy. O ok. 1,3 tys. zł mniej otrzyma dotychczasowy marszałek Sławomir Sosnowski (PSL). Najmniej z tego tytułu – po 32 850 zł – należy się byłym członkom zarządu. Jeden z nich, Paweł Nakonieczny (PO), nie otrzyma natomiast ani złotówki za niewykorzystane dni wolne. W trakcie kadencji jako jedyny skorzystał z całego przysługującego mu urlopu.