Nie ma metod pozwalających na stuprocentową identyfikację zwierząt, tak jak w przypadku "sprawców z gatunku ludzkiego”. Wczoraj sąd ostatecznie zamknął śledztwo dotyczące zagryzienia kobiety w Kraczewicach Rządowych.
Rankiem, pod koniec grudnia 2011 roku, 42-letnia mieszkanka Kolonii Poniatowa została zaatakowana na przystanku autobusowym przez psy. Zmasakrowaną kobietę zauważył rowerzysta. Już nie żyła.
Decyzję o umorzeniu zaskarżył adwokat rodziny zmarłej kobiety. Uważał, że prokuratura powinna tuż po tragedii przebadać treść żołądka psów, które trafiły na obserwację. Zwierzęta należały do jednego z okolicznych mieszkańców. Mecenas domagał się też przesłuchania dodatkowych świadków, bo tuż po znalezieniu zwłok zagryzionej kobiety okazało się, że w niektórych okolicznych gospodarstwach zaginęły psy.
– Sąd nie podzielił tej argumentacji i utrzymał zaskarżoną decyzję w mocy – poinformował nas wczoraj Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Nikt dokładnie nie widział psów, które zaatakowały kobietę. Mieszkanka Kraczewic jedynie słyszała w tym czasie odgłosy agresywnych psów, dlatego przerażona uciekła do busa. Zwierząt z bliska nie widzieli też przejeżdżający drogą dwaj kierowcy.
Niewiele dało zabezpieczenie sierści z ubrania zagryzionej oraz śladów pozostawionych przez psy w pobliżu zwłok. Porównano je z psami wziętymi na obserwację. Wyniki badań nie pozwoliły na stwierdzenie, że to te same zwierzęta.
– Kryminalistyka nie wykształciła jeszcze metod pozwalających na 100-proc. identyfikację zwierząt, tak jak jest to możliwe w przypadku sprawców z gatunku ludzkiego – stwierdził sędzia Marek Gorgol w uzasadnieniu swej decyzji.
Umorzenie sprawy ostatecznie kończy poszukiwania właściciela psów, które zagryzły kobietę. Prokuratura deklaruje, że do śledztwa wróci, ale tylko w przypadku pojawienia się istotnych dowodów.