Mimo wielu obaw, wczoraj dokładnie o godz. 14.11 naszego czasu, po 14 dniach kosmicznej misji, prom Discovery bezpiecznie wylądował w bazie Edwards w Kalifornii.
Manewr zaczął się o godz. 13.06 czasu warszawskiego.
Ok. 13.40 dowódca załogi za pomocą dwóch silników wyhamował lot statku, po czym Discovery rozpoczął zanurzanie się w atmosferę ziemską, co jest najbardziej niebezpiecznym momentem lądowania. Na szczęście w tej fazie wszystko poszło dobrze i wahadłowiec mógł bez przeszkód wylądować w kalifornijskiej bazie Edward na pustyni Mojave dokładnie o godz. 5 .11 miejscowego czasu. W Kalifornii było wtedy jeszcze przed świtem.
Pani Eileen Collins, dowódca wahadłowca, już dwukrotnie była pilotem i raz dowódcą promu, ale w bazie Edwards lądowała po raz pierwszy. To w sumie jubileuszowe 50. lądowanie promu kosmicznego w Kalifornii, ale dopiero 20. w ciemnościach. Po raz pierwszy NASA tak wybrała tor podejścia do lądowania, by ominąć największe skupiska ludzkie, głównie Los Angeles.
Prom miał pierwotnie lądować wczoraj na Florydzie, ale ze względu na warunki pogodowe musiał zostać na orbicie. Decyzja NASA o lądowaniu w Kalifornii rozczarowała rodziny członków załogi, którzy oczekiwali na swoich bliskich na Florydzie. Astronauci natomiast przyjęli ją ze zrozumieniem. Astronauci spotkają się z najbliższymi dopiero dziś.
W czasie misji Discovery przycumował na dziewięć dni przy orbitującej wokół naszej planety Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, dostarczył jej załodze sprzęt do badań, części zamienne i żywność oraz pomógł w naprawie jej systemu sterowniczego.