
Dramatycznie brakuje sprzętu do diagnozowania dzieci chorych na serce. Dlatego nowe echokardiografy już wkrótce trafią do Lublina i Zamościa.

A to nie jest łatwe. - W kardiologii dziecięcej jesteśmy na szarym końcu w kraju, ta dziedzina jest u nas niedoinwestowana - ubolewa dr Elżbieta Sadurska, konsultant wojewódzki ds. kardiologii dziecięcej. - Brakuje nam wyposażenia, w tym urządzeń do wykonywania echa serca.
Takie badanie jest niezbędne przy wadach wrodzonych serca oraz zaburzeniach jego pracy. W tej chwili jedyne dwa echokardiografy dla dzieci znajdują się w DSK w Lublinie. Właśnie tam jest oddział kardiologiczny. Jedno urządzenie ma 15 lat, drugie 6 lat.
Jeden nowy aparat zastąpi starszy egzemplarz w DSK. Drugi pojedzie do Zamościa, gdzie jest poradnia kardiologiczna dla dzieci. Tam nie mają własnego echokardiografu i muszą wypożyczać urządzenie z oddziału dla dorosłych. - Czekamy na ten sprzęt jak na zbawienie - mówi Andrzej Mielcarek, dyrektor szpitala w Zamościu.
Nasze ośrodki znalazły się wśród sześciu w Polsce, które dostały pieniądze z Narodowego Programu Profilaktyki i Leczenia Chorób Układu Krążenia. DSK - 210 tys. zł, zamojski ośrodek - 200 tys. zł. - Za te pieniądze kupimy średniej klasy echokardiografy - ocenia Sadurska. Sprzęt trafi do szpitali za 2-3 miesiące.
Poradnie kardiologiczne z Chełma, Puław, Hrubieszowa, Białej Podlaskiej, Tomaszowa Lubelskiego nie mają aparatów do zaawansowanej diagnostyki. Odsyłają pacjentów do Lublina. Kolejka w lubelskim ośrodku jest na kilka miesięcy. Dr Sadurska zaznacza, że nowe aparaty problemu kolejek nie rozwiążą, ponieważ sprzętu potrzeba o wiele więcej. - Do diagnozowania najtrudniejszych przypadków potrzebujemy echokardiografu najwyższej klasy. Taki kosztuje 400-600 tys. zł. Poprosiliśmy o wsparcie wojewodę. Obiecał pomóc.