W wypadku pod Łęczną trzech młodych ludzi zginęło na miejscu. Siedemnastoletnia dziewczyna walczyła ze śmiercią jeszcze przez kilka godzin. W nocy wszyscy bawili się na dyskotece w Cycowie. Uczestnicy wypadku umówili się z kierującym, że podwiezie ich do Cycowa. Wyjechali przed godz. 21. Stamtąd też miał ich zabrać. Wracali w niedzielę nad ranem. O 4.30 dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Łęcznej odebrał telefon. Dzwoniła jedna z uczestniczek wypadku. - Przyjeżdżajcie szybko, wpadliśmy na drzewo - mówiła roztrzęsiona. - Chyba są zabici.
Trzy osoby poniosło śmierć na miejscu: 20-letni Daniela R., który prowadził samochód i Paweła S. i Marzena K. W stanie krytycznym przewieziono do szpitala jej rówieśniczkę - Justynę F. Zmarła w szpitalu o 9.30. Ośmiu innych pasażerów forda trafiło do szpitala w Lublinie i Łęcznej z cięzkimi obrażeniami.
- Być może do wypadku doprowadziła nadmierna prędkość - mówi kom. Jacek Kucharczyk z KPP w Łęcznej.
Do tragedii doszło 150 metrów przed znakiem z napisem "Łęczna”. Stąd już widać osiedle. Na jezdni nie ma żadnych śladów hamowania. Wypadek musiał się zdarzyć nagle. W odległości kilkunastu metrów od feralnego drzewa, w które uderzył samochód, widać na poboczu ślady kół. Kierowca prawdopodobnie już wcześniej zjechał poza drogę. - Tu się jeździ jak po maglownicy - mówi dwóch mężczyzn, którzy przyszli na miejsce wypadku. - Pełno kolein. Jak się jedzie za szybko, to można stracić panowanie nad autem.
- Nie przypominamy sobie tak tragicznego wypadku w tym rejonie - mówią policjanci z Łęcznej. - Ostatni wydarzył się chyba przed dwoma laty w Orzechowie. Wtedy zginęły trzy osoby.