Kierowca po awarii autobusu kazał pasażerom na własną rękę dotrzeć do celu - skarży się nasza Czytelniczka. Przewoźnik przyznaje, ze takie sytuacje się zdarzają, ale zapewnia, że nie zostawia pasażerów samych sobie.
- Podróżnym jadącym z bagażami na leczenie sanatoryjne kierowca polecił dalszą podróż z innymi przewoźnikami do Jasła, stamtąd do Gorlic i dalej przez Nowy Sącz, czyli co najmniej z dwiema przesiadkami. I ze znacznymi różnicami w kosztach podróży - relacjonuje Czytelniczka.
Lubelskie Linie Autobusowe to dawny PKS Wschód. Tabor spółki stanowią głównie wysłużone pojazdy mające po 20 lat i więcej. W części z nich nie ma klimatyzacji, podobne awarie zdarzają się regularnie.
- Mamy świadomość, takie sytuacje się zdarzają - przyznaje prezes LLA Piotr Derkaczew, gdy pytamy go o wspomniany kurs do Krynicy. - Muszę sprawdzić ten przypadek. Ale w takich sytuacjach na pewno nie zostawiamy pasażerów samych sobie. Najczęściej organizujemy transport zastępczy - mówi.
- Próby usunięcia awarii podjął się jeden z miejscowych mechaników, ale nie było wiadomo, ile to może potrwać. Dlatego kierowca zwrócił pasażerom pieniądze za bilety i zaproponował kontynuację podróży autobusem innego przewoźnika, który akurat miał odjeżdżać z Rzeszowa do Krynicy - twierdzi prezes Derkaczew.
- Nie wiadomo mi nic, aby miał kierować podróżnych na kursy z przesiadkami. Ale na pewno w takich sytuacjach, gdy koszt dojazdu z innym przewoźnikiem jest droższy od naszego połączenia, zawsze wracamy różnicę w cenie - zapewnia.