Blisko 650 milionów złotych pochłoną w tym roku lubelskie drogi. Ale głównie będą to wydatki na inwestycje.
Aleksander Grenda nadzoruje kilka budów rozrzuconych po Lubleszczyźnie. Kilka dni temu jechał drogą krajową nr 19. - Musiałem załatwić sprawę w Międzyrzecu Podlaskim. Droga z Lublina do Radzynia była dobra. Za Radzyniem zaczęła się męka. Co chwila służbowe auto jęczało i stukało na nierównościach - opowiada Aleksander Grenda. - Niestety, takich dróg jest więcej. O ile "krajówki” są jeszcze znośne, to drogi wojewódzkie oceniam na 3 z minusem - dodaje kierowca z Lublina, który codziennie przejeżdża po drogach naszego województwa około 200-250 kilometrów. I co roku musi wymieniać amortyzatory.
Na remonty pozostałych dróg pozostanie 40 milionów.
O makabrycznym stanie dróg lokalnych najlepiej wiedzą w PKS. - Codziennie co najmniej jeden autobus zjeżdża, bo ma uszkodzone zawieszenie - mówi Stanisław Polak, kierownik działu eksploatacji w lubelskim PKS. - Połamane na dziurach resory to codzienność. W najgorszym stanie są drogi wojewódzkie oraz gminne.
Zarząd Dróg Wojewódzkich w Lublinie, który odpowiada za 2179 kilometrów dróg, wystąpił do Sejmiku Województwa Lubelskiego o 130 milionów złotych na remonty i inwestycje. Czy tyle dostanie, wyjaśni się w przyszłym tygodniu, po przegłosowaniu budżetu.
Jest jednak światełko w tunelu. - Do 2013 roku gruntownie wyremontujemy 458 kilometrów dróg krajowych - zapsewnia dyrektor Szepietowski. Na razie, lubelskie drogi straszą dziurami.