Jeżeli do końca tego roku nie zostanie ogłoszony przetarg na budowę prawie 70 km drogi ekspresowej z Kurowa do Piask, to wątpliwe, by ta trasa była gotowa w maju 2012 r., jak planowano.
Mają też coraz mniej czasu, aby wyrobić się z odcinkiem Kurów–Piaski. Drogowcy już od ponad trzech miesięcy czekają na decyzję środowiskową z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska dotyczącą tego fragmentu trasy.
– Bez niej nie możemy rozpisać przetargów – mówi Krzysztof Nalewajko, rzecznik Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
– Musieliśmy poprosić o dodatkowe ekspertyzy o oddziaływaniu tej trasy na środowisko. Dlatego ta decyzja jeszcze nie zapadła – tłumaczy Beata Sielewicz, dyrektor RDOŚ w Lublinie.
– Te informacje dostarczmy do końca miesiąca – deklaruje Janusz Wójtowicz, dyrektor lubelskiego oddziału GDDKiA. – Liczmy na decyzję do końca października.
– To nie jest wykluczone. Ale po uzupełnieniu dokumentów musimy ogłosić ponownie 21-dniowe konsultacje społeczne. Realnie wydanie decyzji może nastąpić najdalej w połowie listopada – dodaje Sielewicz.
Jeśli nie będzie wielu uzasadnionych protestów, to na tym etapie nie powinno być poślizgów. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że najwięcej zastrzeżeń ekologów budzi w tej chwili przebieg planowanej obwodnicy przez dolinę Bystrzycy w Wólce pod Lublinem. Żaden z dwóch wariantów zaproponowanych przez GDDKiA nie znalazł pełnej aprobaty.
Tymczasem, gra toczy się o czas, prestiż i ogromne pieniądze. 68,5-kilometrowy odcinek trasy S-17 to największa inwestycja drogowa na Lubelszczyźnie, warta 2,5 miliarda zł. 905 mln dopłaci Unia.
– Muszę zaprzeczyć pogłoskom, że jeśli do 2012 r. nie skończymy inwestycji, to stracimy dotacje. Tę drogę musimy rozliczyć do końca 2015 r. 2012 – to cel postawiony przez rząd w związku z piłkarskimi mistrzostwami Europy – wyjaśnia dyr. Wójtowicz.
Trasę od Kurowa, od węzła Sielce do Piask, drogowcy podzielili na 5 odcinków: Sielce–Bogucin, Bogucin–Dąbrowica, Dąbrowica–węzeł Lubartów, Lubartów–Witosa i Witosa–Piaski. Na wszystkie będą oddzielne przetargi.
– Jeśli ogłosimy je jeszcze w tym roku, to ekipy budowlane wyjdą w teren w lipcu 2010 r. Teoretycznie, będziemy mieli 19 miesięcy na budowę. To mało, ale terminu można dotrzymać – kończy dyr. Wójtowicz.
Na etapie przetargów raczej nie należy spodziewać się opóźniających budowę odwołań przegranych firm. Nowe przepisy nakazujące wpłacać w takim przypadku bardzo wysokie wadium zmniejszyły skalę procederu, paraliżującego dotychczas wiele z największych budów.