Nie może być tak, że ani be, ani me. Policjant musi umieć wskazać cudzoziemcowi drogę albo go wylegitymować.
Przygotowanie treści sfinansowała Unia Europejska. Druk około 60 tys. rozmówek i ich dystrybucję wzięła na siebie polska policja. Koszt wydania jednego egzemplarza to raptem złotówka. Książeczka jest tania, bo niewielka.
- Skorzysta z niej nawet osoba, która dotąd nie miała styczności z językiem angielskim, bo każdy ze zwrotów podano także w wersji fonetycznej - tłumaczy komisarz Zbigniew Urbański z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji.
- Chodzi o to, by policjanci, którzy mają najwięcej kontaktów z zagranicznymi turystami, mogli im bez trudu pomóc, np. wskazując drogę. A także wykonać podstawowe, wstępne czynności procesowe w przypadku stwierdzenia przestępstwa - wyłuszcza Urbański.
- Bo jeśli dochodzi do przesłuchania i tak korzystamy z pomocy przysięgłych tłumaczy - mówi komisarz Joanna Kopeć, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Do tej jednostki trafiło właśnie 170 spośród 2,5 tysiąca rozmówek wysłanych na Lubelszczyznę. Wkrótce książeczki dostaną policjanci z patroli, funkcjonariusze drogówki i dzielnicowi.
- Bo to oni mają najczęściej kontakt z cudzoziemcami - mówi Renata Laszczka-Rusek z Komendy Wojewódzkiej Policji.
27-letni Paweł z Zamościa skończył prawo. Służbę w policji, zapewne w patrolu, rozpocznie prawdopodobnie jesienią. - Znam angielski umiarkowanie, ale z porozumieniem się nie powinienem mieć problemów. Nie sądzę, żebym z takich rozmówek musiał korzystać - mówi.
- A moim podwładnym na pewno się przydadzą, bo zaledwie 10 procent z nich zetknęło się z angielskim - mówi komisarz Paweł Łuka, zastępca naczelnika sekcji prewencji KPP w Hrubieszowie.