Nawet kilkaset osób może stracić pracę w najbliższych
3-5 latach w Lubelsko-Podkarpackim Oddziale Regionalnym PKO BP SA w Lublinie.
Zamiar taki zapowiedział przedwczoraj Andrzej Podsiadło, prezes największego Polskiego detalicznego banku, od niedawna notowanego na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Dodał, że proces ten potrwa od 3 do 5 lat. W tym czasie we wszystkich oddziałach banku rocznie będzie traciło pracę 1200–1500 osób.
– To kontynuacja procesu, który trwa już od czterech lat – dodaje Marek Kłuciński, rzecznik prasowy PKO BP. – W jego wyniku od 2000 r. do końca września 2004 r. zatrudnienie w banku zmniejszyło się z 42 do mniej niż 36 tys. osób.
Rzecznik zapewnia, że redukcja to głównie skutek przechodzenia pracowników na emerytury właściwe lub – w przypadku osób, które nabyły już uprawnienia – wcześniejsze. Ale także efekt reorganizacji banku i wprowadzania usprawnień technicznych. – Nie ma grup pracowników preferowanych do zwolnienia – dodaje Kłuciński.
Jan Karwański, dyrektor Lubelsko-Podkarpackiego Oddziału Regionalnego PKO BP SA w Lublinie, nie chce udzielać żadnych informacji dotyczących zwolnień. Takich danych nie chce także podać rzecznik. – Nie ma przydziałów zwolnień na regiony, więc konkretnej liczby podać nie mogę – mówi. PKO BP jest podzielony
na 12 regionów, więc przez najbliższe 3–5 lat w każdym z nich zwolnionych może być średnio 100–125 osób. Po trzech kwartałach tego roku zysk netto PKO BP wyniósł 1,22 mld zł – więcej niż w całym ubiegłym roku.