Jeśli przy czternastostopniowym mrozie zobaczysz rowerzystów pedałujących przez zaspy to znak, że jesteś w Dęblinie. Niezależnie od pogody, rower to najpopularniejszy tutaj środek komunikacji. Cyklistami są wszyscy – od burmistrza do przedszkolaka.
A Dęblin jest rozległym miastem i wszędzie jest daleko. Mieszka tu o połowę mniej ludzi niż w Puławach, zaś obydwa miasta są porównywalnej wielkości. Na rowerach jeżdżą więc dzieci do szkół, dorośli do pracy i osiemdziesięciolatkowie do kościoła i po zakupy. Dwa kółka, są po orlich skrzydłach, nieomal drugim symbolem miasta.
Paradoksalnie, na jednośladach trudno jednak zarobić.
– Oferuję solidny, markowy sprzęt – mówił Paweł Wojdat, właściciel jedynego w mieście sklepu z rowerami. – Ludzie wolą jednak kupić taniej w marketach lub na targowisku.
I rzeczywiście, chociaż w Dęblinie, nieomal jak w Holandii, rowerzystów widać wszędzie, to poruszają się na wiekowych jednośladach. Nie mówiąc o tym, że dęblinianie na swych zabytkowych rowerach pokonują o wiele gorsze drogi niż Holendrzy.
Bo drugim paradoksem jest to, że w mieście, gdzie rower jest sposobem na komunikację jest jeden jedyny odcinek ścieżki rowerowej. Ma niewiele ponad... kilometr długości! Władze zapowiadają, że to się zmieni.
– Budowa ścieżki rowerowej wzdłuż ul. Spacerowej jest jednym z elementów inwestycji, w ramach której ulica będzie oświetlona, osuszona i pokryta nową nawierzchnią – wyjaśnia Dariusz Cenkiel, burmistrz Dęblina. – W projekcie budżetu miasta jest na ten cel 200 tys. zł, a drugie tyle w projekcie budżetu powiatu ryckiego. Staramy się również o dofinansowanie na ten cel z funduszy unijnych.
Przyszłe pokolenia na rowerach
Władze przyznają, że rozbudowa infrastruktury rowerowej powinna być znacznie większa. Jednak miasto boryka się ze spłatą długów, zaciągniętych w minionych latach na budowę kanalizacji i modernizację oczyszczalni ścieków. Mimo
to przygotowywane są dokumenty, dzięki którym Dęblin będzie mógł w najbliższych latach ubiegać się o unijne fundusze.