Ministerstwo Finansów chce, by policja informowała urzędy skarbowe o zatrzymaniu służbowego samochodu, który był używany do prywatnych celów. Wszystko po to, żeby skutecznie ścigać nieuczciwych podatników.
– A jeśli w drodze do pracy podrzucę dziecko do przedszkola, to znaczy, że to jazda prywatna, czy służbowa? – denerwuje się pan Marek z Lublina. – I dlaczego policja miałaby o tym decydować? To kolejny biurokratyczny bubel!
Ministerstwo Finansów chce zmusić firmy do informowania, czy auta służbowe udostępniane są pracownikom do celów prywatnych i kto z nich korzysta. Osoba taka będzie musiała zapłacić podatek od dodatkowego przychodu – miesięcznie 0,5 proc. wartości samochodu. By rozwiązanie było skuteczne, resort postanowił skorzystać z pomocy policji.
Policja nie chce oficjalnie komentować projektu Ministerstwa Finansów. Ale pomysł nie budzi entuzjazmu.
– Od przepisów porządkowych są inne służby, np. Straż Miejska – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. – I ustawodawca zmieniał do tej pory prawo tak, by raczej odciążyć policję od zadań porządkowych na rzecz ochrony bezpieczeństwa publicznego.
Obowiązujące w tej chwili przepisy nakładają na przedsiębiorcę obowiązek wpisania samochodu służbowego do ewidencji środków trwałych. Wszystkie koszty związane z jego użytkowaniem (np. benzyna, naprawy, amortyzacja) przedsiębiorca może odpisać od dochodu. Pod warunkiem, że samochód używany jest do celów służbowych.
– Ale w praktyce trudno udowodnić, że z 1000 przejechanych kilometrów część dotyczyła prywatnych przejazdów – mówi Marta Szpakowska, rzecznik Izby Skarbowej w Lublinie.
Nowe przepisy miałyby obowiązywać czasowo, od początku 2010 r. do końca 2012. Na ich wprowadzenie musi się zgodzić Komisja Europejska.