Pamiętajcie, żadnych adidasów. Gdzie jest Piłat? Piłata znowu nie ma... - ksiądz reżyser załamuje ręce. To już tradycja. Od trzech lat parafianie wystawiają Misterium Męki Pańskiej.
- Ludzie mało czytają, a bardziej przemawiają do nich obrazy - wyjaśnia ks. Wiesław Cieszko, proboszcz parafii pw. św. Bazylego w Świerszczowie. To on zachęcił swoich wiernych, aby przełamali wstyd, zostali aktorami i wcielili się w role biblijnych postaci. W tym roku zrobią to już po raz trzeci.
We wtorek, na jedną z ostatnich prób stawili się niemal wszyscy aktorzy. Jeszcze w trampkach, czasem z gumą do żucia. Ci bardzo zdenerwowani wstydliwie popalali po kątach papierosy. A czasu do spektaklu zostało niewiele. W niedzielę, do małej podcycowskiej wsi, oddalonej od Lublina jakieś 60 km, ściągną tłumy.
Judasz, czyli Jerzy Pałka, nie ma stroju. Ale ks. Cieszko szybko organizuje mu chustę na głowę i pelerynę. - Już trzeci raz się będę wieszał, ale nigdy nie ginę, chociaż sznur sobie narzucam na szyję - mówi o swojej roli rolnik gospodarujący na 1,5 ha ziemi. Podobnie jak większość, rolę przypisał mu ksiądz-reżyser. Zdzisław Tarnas zagra Szymona Piotra, bo ma własną piękną siwą brodę. A Sylwester Wójcik Jezusa. Sylwester na co dzień jest kierowcą tira. Miał piękne długie włosy, niestety, rok temu musiał je ściąć. I dziś jest problem. - Nie doceniałem ich - ubolewa aktor-amator mierząc jakąś starą perukę. Ale na spektakl przyniesie swoje ścięte włosy, które schował na pamiątkę. A panie ze Świerszczowa już coś wymyślą, żeby Jezus wyglądał tak, jak ma wyglądać. To on jest głównym bohaterem. Będzie niósł krzyż, a potem zostanie razem z dwoma łotrami ukrzyżowany na niewielkim wzniesieniu za kościołem.
- W "Pasji” Mela Gibsona na pewno kilku aktorów grało Jezusa, bo kto by zniósł takie biczowanie - całkiem poważnie mówi jeden z rzymskich legionistów, pokazując Sylwkowi gwoździe, które trafią w krzyż. Obok dłoni, oczywiście.
- Dziewczyny, ale bliżej, bliżej! Macie być zmartwione - instruuje płaczące niewiasty ksiądz . - Chłopcy nie zapomnijcie wbić kółka w pal, żeby można było Sylwka przywiązać. Tu podejdzie Matka Boża. Szymon już idziesz! I lamentujesz!
Piotr Baczyński, ubrany w chustę, którą przywiozła mu córka z Tunezji, głośno krzyczy: "Na krzyż! Na krzyż!”. Ale ma jeszcze jedną poważną rolę - jest kimś w rodzaju kierownika planu. Dba o szczegóły wystawienia misterium i logistykę. Nie rozstaje się z listą spraw do załatwienia lub przemyślenia. - Gdzie zrobić parkingi? Czy zawiadomić straż i pogotowie? Skąd ma wychodzić tłum? Gdzie ma być wybuch? Czy Jezus ma jechać na osiołku czy koniu? - głowi się.
- Lepiej koń, bo osioł może się uprzeć i nie dowiezie Jezusa - uśmiecha się duszpasterz.
Próbie przygląda się staruszek Henryk Soborski. Dzielnie pcha swój chodzik i choć z trudem się porusza, towarzyszy aktorom. - Jestem na każdej próbie - mówi.
- Dwa lata i bijemy Kalwarię Zebrzydowską - żartuje Sylwek. - Spokojnie, tam tradycja misterium liczy sobie 400 lat - studzi zapał ks. Cieszko. - No to zostało nam 387 lat - nie daje za wygraną młodzieniec.