Rozmowa dnia z Markiem Wierzchoniem ze sklepu rowerowego "Cyklo” przy ul. Wigilijnej 6
- Przede wszystkim na serwis. Jeżeli sklep go nie ma, to lepiej tam nie kupować - coś się zepsuje i mamy problem z naprawą. Druga sprawa to osprzęt. Komponenty muszą być markowe, najlepiej Shimano albo Sram. Po trzecie rama - żadna stal, tylko aluminium. No i amortyzowany przód, tył niekoniecznie.
• A co z bezpieczeństwem?
- Zamiast licznika czy innych zbędnych bajerów lepiej kupić kask. Niektórzy się wstydzą, ale to żadna ujma. Musimy też mieć oświetlenie i dzwonek. Inaczej grozi nam mandat.
• Co jest najmodniejsze w tym sezonie?
- Treking z pełnym wyposażeniem i rower typu "komfort”. Oba do jazdy głównie po mieście. "Komfort” ma węższe opony i specjalnie zaprojektowany układ kierowniczy i siodełkowy. Można go kupić już za 700-800 zł.
• A rowery z marketów za 300 zł?
- Tragedia. Prawie cały mechanizm napędowy jest z plastiku. Wyginają się siodełka i kierownica. Kiedyś przyjechał do nas facet, któremu po drodze odpadło koło. Naprawa ponad 200 zł.
• Sklep na ul. Wigilijnej to dobry biznes?
- Nie narzekam. Przyjeżdżają klienci z całego Lublina. Często rowerzyści zatrzymują się u nas w drodze nad zalew. Najgorzej jest w zimie. Niewielu wie, że to najlepsza pora na kupowanie roweru. Są wtedy prawie o połowę tańsze.