Airbus A-300 American Airlines rozbił się wczoraj kilka minut po starcie z nowojorskiego lotniska J. F. Kennedy'ego w mieszkalnej dzielnicy Queens. Zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie - 255 osób. Wszystko wskazuje, że katastrofę poprzedziła eksplozja na pokładzie, ale - przynajmniej na razie - nie ma żadnych śladów, że mógł to być zamach terrorystyczny.
Nie otrzymano wcześniej żadnych ostrzeżeń ani pogróżek na temat ewentualnego zamachu. Samolot był skrupulatnie sprawdzony przed lotem, jak wszystkie samoloty na trasach międzynarodowych. Skontrolowano między innymi, czy wszyscy pasażerowie, których bagaże zostały nadane, rzeczywiście wsiedli na podkład. Załoga samolotu nie informowała wcześniej o żadnych kłopotach technicznych, mogących zapowiadać wypadek. - Bezpośrednio przed katastrofą nie zarejestrowano żadnych "niezwykłych rozmów” między pilotami samolotu a wieżą kontrolną - mówi Ari Fleischer, rzecznik prasowy Białego Domu.
Fleischer poinformował, że dochodzenie prowadzi FBI i Krajowy Zarząd Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), których pracownicy znajdują się na miejscu katastrofy. Zaznaczył, że śledztwem kieruje NTSB, co oznacza, że na razie władze traktują ją jako nieszczęśliwy wypadek. - Ustalenia śledztwa w sprawie wypadku są dopiero prowizoryczne i niczego nie można wykluczyć - dodaje rzecznik Fleischer.
Samolot leciał do Santo Domingo - stolicy Dominikany. Na pokładzie było 246 pasażerów (w tym 150 obywateli Dominikany) i 9 członków załogi. Wszyscy zginęli.
Natychmiast po katastrofie w Nowym Jorku ogłoszono stan pogotowia i wprowadzono nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Zamknięto lotniska, tunele i mosty. Lotnisko Kennedy'ego otwarto później dla lądujących maszyn. Przywrócono też ruch na mostach i w tunelach.
Zamach czy wypadek?
Samolot spadł na mieszkalną część dzielnicy Queens. Kilka domów stanęło w płomieniach. Brak informacji o ewentualnych ofiarach na ziemi.
Wszystko wskazuje, że katastrofę poprzedziła eksplozja na pokładzie, ale - przynajmniej na razie - nie ma żadnych śladów, że mógł to być zamach terrorystyczny.
Załoga samolotu nie informowała wcześniej o żadnych kłopotach technicznych, mogących zapowiadać wypadek. Rzecznik Białego Domu Ari Fleischer powiedział, że bezpośrednio przed katastrofą nie zarejestrowano żadnych "niezwykłych rozmów” między pilotami samolotu American Airlines a wieżą kontrolną.
Fleischer poinformował, że dochodzenie prowadzi FBI i Krajowy Zarząd Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), których pracownicy znajdują się na miejscu katastrofy. Zaznaczył, że śledztwem kieruje NTSB, co oznacza, że na razie władze traktują ją jako nieszczęśliwy wypadek. Pytany jednak, czy rozważa się możliwość zamachu terrorystycznego, rzecznik Białego Domu podkreślił, że ustalenia śledztwa w sprawie wypadku są dopiero prowizoryczne i "niczego nie można wykluczyć”.
Fleischer dodał też, że wojsko podjęło "odpowiednie środki” po wypadku i podkreślił, iż prezydent Bush uważa, że pomimo tragicznej katastrofy Amerykanie "nie powinni bać się” podróżowania samolotami.
Szybko odnaleziono rejestrator parametrów lotu, czyli tzw. czarną skrzynkę samolotu Airbus - poinformowała agencja ds. bezpieczeństwa transportu (NTBS).
Wydobyta z wraku samolotu skrzynka została jeszcze w poniedziałek przesłana do Waszyngtonu do analizy.
Przedstawicielka NTBS Marion Blakey powiedziała, że katastrofa jest, "jak się wydaje, wypadkiem”.
Airbus A-300 miał dotychczas opinią samolotu bezpiecznego. Ten, który rozbił się w poniedziałek, wyprodukowano w 1988 roku. Ostatnią rutynową kontrolę techniczną przeszedł w przeddzień katastrofy, a ostatnią gruntowną kontrolę - 3 października. Pogoda w poniedziałek była słoneczna.
Świadkowie mówią, że słyszeli eksplozję przed katastrofą i wiedzieli spadające z nisko lecącego samolotu fragmenty metalu oraz jeden z silników
Nie otrzymano wcześniej żadnych ostrzeżeń ani pogróżek na temat ewentualnego zamachu. Samolot był skrupulatnie sprawdzony przed lotem, jak wszystkie samoloty na trasach międzynarodowych. Skontrolowano między innymi, czy wszyscy pasażerowie, których bagaże zostały nadane, rzeczywiście wsiedli na podkład.
Prezydent Dominikany Hipolito Mejia poinformował, że na pokładzie Airbusa było około 150 obywateli tego kraju.
Natychmiast po katastrofie w Nowym Jorku ogłoszono stan pogotowia i wprowadzono nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Zamknięto lotniska, tunele i mosty. Lotnisko Kennedy'ego otwarto później dla lądujących maszyn. Przywrócono też ruch na mostach i w tunelach.
Zablokowano dostęp do siedziby Organizacji Narodów Zjednoczonych. Rano przedstawiciele krajów członkowskich, wśród nich szef polskiej dyplomacji Włodzimierz Cimoszewicz, zebrali się w siedzibie ONZ na dorocznej sesji Zgromadzenia Ogólnego. Ci, którzy przyjechali nieco później, zastali wejścia zamknięte. Posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego jest kontynuowane. Uczestnicy są jednak bardzo poruszeni katastrofą samolotu.
Włodzimierz Cimoszewicz ma przemawiać w debacie generalnej późnym wieczorem. W imieniu Rady Bezpieczeństwa kondolencje i wyrazy sympatii rodzinom ofiar, Amerykanom i rządowi USA złożyła obecna przewodnicząca Rady, ambasador Jamajki przy ONZ Patricia Durrant.