Pracę przy urnach obiecuje lubelskim bezrobotnym jeden z komitetów wyborczych. Choć nic obiecać nie może, bo to nie on decyduje, kto taką pracę dostanie. W zamian żąda pieniędzy.
I 20 podpisów poparcia dla listy kandydatów do Sejmu. Mimo że nie może ich jeszcze zbierać.
"Praca w komisjach wyborczych”. Takie ogłoszenia, podpisane przez Stowarzyszenie Ruch Obrony Bezrobotnych, co krok można spotkać w centrum Lublina. Idziemy ich śladem.
Kamienica przy al. Piłsudskiego. Wejście z bramy. Zaraz za drzwiami ciasna klitka. W sam raz na jeden stolik i kilka krzeseł. Przy stoliku siedzi mężczyzna.
• Ja w sprawie pracy w komisji.
- Proszę wziąć tę listę. Ma pan na niej zebrać 20 podpisów. Imiona, nazwiska, adresy, pesele, podpisy. A potem przyjść z tym tutaj. Wtedy musi pan zapłacić 5 zł dobrowolnej składki, wypełnić formularz i wpisujemy pana na listę. Ma pan czas do środy.
• Ile jest miejsc?
- W Lublinie będzie około 190 komisji.
• I w każdej będzie ktoś od was?
- Jeśli będziemy mieli tyle osób. Na razie mamy 65
• Czyli jak zrobię, co mi pan każe, dostanę pracę w komisji?
- Tak.
Wychodzę. Oglądam kartkę, którą mam zapełnić podpisami. Nad tabelą nagłówek "Udzielam poparcia liście kandydatów na posłów zgłaszanej przez Komitet Wyborczy Polska Konfederacja Godność i Praca w okręgu wyborczym nr........, w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych na dzień 25 września 2005 r”.
To nic innego, niż kupowanie poparcia w zamian za obietnicę pracy. Obietnicę, która wcale nie musi być spełniona. Dlaczego?
W Lublinie będą 192 komisje. W każdej z nich maksymalnie 11 osób. Jedna wytypowana przez prezydenta miasta oraz 10 spośród zgłoszonych przez komitety wyborcze. Ale komitetów będzie więcej niż 10. A to oznacza,
że nie każdy będzie miał swojego przedstawiciela w każdej komisji.
- W tej chwili na stronie internetowej Państwowej Komisji Wyborczej są zarejestrowane 74 komitety wyborcze w całym kraju. Można przyjąć, że w Lublinie będzie ich lekko licząc 15. Odkąd pamiętam, chętnych do pracy będzie więcej niż miejsc w komisjach obwodowych. O obsadzie decyduje wtedy losowanie. I dany komitet zdobywa miejsce w komisji albo nie - informuje Barbara Danieluk, pełnomocnik prezydenta Lublina
ds. organizacji wyborów. - Oni nie mogli obiecać panu pracy w komisji.
Obietnica była więc kłamstwem.
Ale polecenie, abym zbierał podpisy poparcia dla kandydatów do Sejmu było nie tylko nieuczciwe, ale i nielegalne. Bo może je zbierać tylko zarejestrowany komitet.
- Wcześniejsze zbieranie podpisów to złamanie ordynacji wyborczej. Nieważne, że robi to stowarzyszenie a nie sam komitet. Bo stowarzyszenie działa w jego imieniu. Przy rejestracji listy kandydatów do Sejmu takie podpisy powinny być uznane za wadliwe. I nie mogą być brane pod uwagę - wyjaśniał nam w piątek Krzysztof Lorentz z Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie. - Ten komitet nie został jeszcze zarejestrowany. Jego członkowie właśnie do nas przyszli ze zgłoszeniem. Ale rejestracja nastąpi dopiero w poniedziałek.