Ksiądz Andrzej z Lublina po kolędzie chodzi od kilku lat. Odwiedził setki mieszkań. Jedną wizytę duszpasterską pamięta bardzo dokładnie. - Dostałem informację od swoich parafian, że w jednym z mieszkań mieszka kilka kobiet pracujących w agencji towarzyskiej - wspomina. - Szedłem tam z pewnymi obawami.
Kolędowanie wcale nie jest prostą sprawą; zwłaszcza w dużym mieście. W końcu nigdy nie wiadomo, gdzie i na kogo się trafi. Jeden z lubelskich duszpasterzy akademickich wiedział, gdzie trafi: do domu studenckiego, w którym mieszkało... - Całkiem sporo obcokrajowców. Byli tam mieszkańcy Afryki, muzułmanie, a nawet jeden student z Trynidadu i Tobago. To były pouczające wizyty. Ci ludzie traktowali mnie bardzo życzliwie - podkreśla ksiądz. I zaraz dodaje, że rzadko miał okazję tak interesująco rozprawiać o kwestiach wiary.
Kolędujący księża twierdzą, że nie otwiera im 10, góra 15 proc. odwiedzanych. - Na wsi jest takich jeszcze mniej - dodaje ks. Stanisław, z niewielkiej, podlubelskiej parafii. - Kiedy tylko zbliżam się do jakiegoś domu, zawsze ktoś po mnie wychodzi, a w środku czeka poczęstunek czy gorąca herbata.
I koperta. W środku od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. Ale są tacy, co dają dużo, dużo więcej.
Księżą katoliccy chodzą z kolędą od ubiegłego tygodnia. Wkrótce dołączą do nich prawosławni. - Dziennie będziemy odwiedzać po kilkanaście domów - mówi ks. Andrzej Łoś z prawosławnej diecezji lubelsko-chełmskiej. - W całym Lublinie i Świdniku mamy do odwiedzenia 300 mieszkań, więc mamy czas i na modlitwę, i na długie rozmowy.
Księża prawosławni, w przeciwieństwie do katolickich, odwiedzają tylko i wyłącznie mieszkania swoich parafian. - Ja pukam do każdych drzwi i szukam katolików - tłumaczy ks. Andrzej. - W dużym mieście co chwila ktoś się przeprowadza czy wyjeżdża. Mam okazję poznać także nowych parafian.
Kiedyś trzeba było ich poznawać znacznie bardziej szczegółowo. Ks. prof. Ryszard Kamiński z Instytutu Teologii Pastoralnej KUL jest znawcą zagadnienia. - Początkowo, czyli w średniowieczu, kolęda była obowiązkową daniną za opiekę duszpasterską. W XV wieku wykorzystywano ją do tępienia praktyk zabobonnych - wylicza profesor. - Dopiero w XVIII zaczęła przybierać dzisiejsze formy, czyli wizytę mającą na celu poznanie parafian i ich problemów. Przy okazji prowadzono spis wiernych.
A co dziś jest celem kolędy? Pobłogosławienie i ożywienie kontaktów księdza z wiernymi. - I sprowadzenie ducha miłości i pokoju - dodaje ks. Kamiński.