Tak wczoraj skandowali przed lubartowskim ratuszem związkowcy z całego kraju, domagający się przywrócenia do pracy Barbary Kowalskiej, zwolnionej z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
- Jesteśmy wszędzie, gdzie choć jeden człowiek będzie skrzywdzony przez pracodawcę - zapewnia Szymon Martys z Komitetu Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników. - Gdy będzie trzeba, to w Lubartowie zbierzemy tysiąc osób, jak w Poznaniu.
Sama zainteresowana nie pojawiła się na pikiecie. Złożyła pozew do Sądu Pracy o przywrócenie na zajmowane stanowisko.
Pikietujący, których było prawie trzydziestu - zanieśli petycję do burmistrza. - To bez sensu. Burmistrz nie ma prawa ingerować w politykę kadrową MOPS - mówi Tadeusz Trąbka, zastępca burmistrza Lubartowa. - Choć jest pracodawcą dla dyrektora ośrodka.
Jeśli Kowalska nie wróci do pracy, związkowcy obiecali, że zorganizują następną demonstrację, tym razem przed domem burmistrza. (rhs)