Mieszkańcy Skowieszyna na próżno czekali w niedzielę w swoim kościele na księdza. - Pójdziemy nawet do kardynała Glempa, żeby walczyć o swoje - zapowiadają.
Puławskie Włostowice to rodowita parafia Skowieszyna. I mieszkańcy wsi chcą, aby ich kościół w dalszym ciągu do niej należał. Ze Skowieszyna do Włostowic utwardzoną drogą jest aż kilkanaście kilometrów. Znacznie bliżej jest do Końskowoli, ale parafianie ani myślą, żeby ich tam przenosić. I dlatego obrazili się na księdza proboszcza, który zaproponował takie rozwiązanie.
Trzy tygodnie temu proboszcz przyjechał na mszę z księdzem rezydentem z Końskowoli, który miał zaopiekować się kościołem w Skowieszynie. Obaj księża nie zostali wpuszczeni do kościoła. Potem na spotkaniu z parafianami proboszcz przypomniał, że za takie nieposłuszeństwo wsi może grozić kara podobna do tej, która spotkała zbuntowane betanki.
Ale dla mieszkańców najważniejsza jest kilkusetletnia przynależność do parafii we Włostowicach. - Nie chcemy konfliktu. Chcielibyśmy spotkać się z księdzem arcybiskupem i wyjaśnić mu wszystkie nasze obawy - mówi Danuta Łucjanek z rady parafialnej.
Ksiądz Waldemar Żyszkiewicz powiedział nam w niedzielę, że dalej czeka na akt dobrej woli ze strony mieszkańców. - Jeśli dostanę sygnał, że zgodzą się na odprawienie mszy z księdzem rezydentem, to przyjedziemy. To nie jest moje widzimisię, tylko decyzja księdza arcybiskupa.
Rzecznik metropolity lubelskiego ks. Mieczysław Puzewicz nie chciał komentować sprawy. - Zapoznam się z nią w poniedziałek i wtedy będę mógł coś powiedzieć.