O śmierci dziadka w szpitalu nasza Czytelniczka dowiedziała się ponad dobę później. I to tylko dlatego, że przyszła do kliniki. Zawinili lekarze, którzy zapomnieli poinformować rodzinę zmarłego. Według prawa powinni to zrobić niezwłocznie
po śmierci pacjenta.
Mężczyzna leczył się w Klinice Pneumonologii, Onkologii i Alergologii Akademii Medycznej przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Zmarł przed tygodniem w poniedziałek tuż przed godz. 19. O jego śmierci bliscy dowiedzieli się dopiero następnego dnia pod wieczór, bo przyszli do niego w odwiedziny. Nikt ze szpitala nie zadał sobie trudu, by do nich zadzwonić. - Tak się szanuje zmarłego i jego rodzinę - żali się kobieta.
Kierownik kliniki przyznaje się do błędu i przeprasza rodzinę zmarłego. - Zdarzyło się to nam po raz pierwszy - mówi prof. Janusz Milanowski. - Widocznie lekarz dyżurny w nocy nie mógł się skontaktować z rodziną. A później zajął się innymi pacjentami - żywymi.
Ale rodziny nie powiadomił także lekarz z porannej zmiany. Dlaczego? Prof. Milanowski tłumaczy, że lekarz z nocnego dyżuru nie przekazał zmiennikowi informacji. Szef kliniki zapewnił, że porozmawia z lekarzem, który dopuścił się błędu. - Dopilnujemy, by taka sytuacja się nie powtórzyła.
Jak twierdzi dyrektor Lubelskiej Izby Lekarskiej, są przepisy, które regulują zasady powiadamiania rodziny o zgonie osoby przebywającej w szpitalu. - W razie śmierci pacjenta bliskich należy powiadomić niezwłocznie - tłumaczy Leszek Kubicz, dyrektor LIL.
Większość szpitali stosuje to prawo. - Rodzinę zmarłego powiadamiamy tak szybko, jak to możliwe - zapewnia Zbigniew Kędzierski, dyrektor Szpitala Wojskowego w Lublinie. - Dzwonimy do domu lub pod inny numer kontaktowy. Jeśli nie ma żadnego namiaru, bliskiego staramy się odnaleźć przez informację numerów lub dzwoniąc do sąsiadów, sklepów, biur.
Podobną metodę stosują w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Chełmie. - Do rodziny zmarłego dzwonimy do skutku - mówi Marek Żydok, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w SPWSS w Chełmie. - Kiedyś, gdy brakowało kontaktu telefonicznego, wysyłaliśmy telegramy.