Jest piątek po południu. Doktor X, uznany specjalista jednego z lubelskich szpitali, pakuje niewielką walizkę.
- Samochodem do Warszawy, stamtąd samolotem - opowiada o wszystkim, pod warunkiem zachowania całkowitej anonimowości. - Tam pracuję w prywatnej klinice. Wykonuję to, co w polskim szpitalu. Ale praca jest mniej męcząca. Poziom leczenia, wyposażenia mają bardzo wysoki. A pacjentów mniej.
Doktor X sądzi, że Anglicy są z niego zadowoleni. Opłacają mu mieszkanie w Londynie, w którym zatrzymuje się na weekend. No i gwarantują zarobki, które mogą przyprawić o zawrót głowy. - Bardzo dobre - uśmiecha się szeroko. - Dzięki temu mogę żyć dostatnio w Lublinie. Przez jeden weekend zarabiam tyle, co w polskim szpitalu przez trzy miesiące.
To w sumie około 4,5-5 tys. zł w dwa dni. Nic dziwnego, że doktor X nie chce się ujawniać. Przyznaje, że polskie środowisko medyczne potrafi być bardzo zawistne. O jego wypadach wie tylko najbliższe otoczenie. Jest jeszcze jeden powód ukrywania się - urząd skarbowy. Trzeba być cicho, żeby uniknąć podwójnego opodatkowania. Tam płaci 19 proc. podatku, w Polsce musiałby oddać jeszcze 40 proc. Przepisy zmieniły się dopiero od tego roku.
Wyjazdami nie chwalą się także inni lubelscy specjaliści wyjeżdżający na weekendowe saksy. Na trasie Lublin-Londyn spotykają się stomatolodzy, zarabiający na Wyspach najwięcej, anestezjolodzy, neurolodzy, lekarze rodzinni. - Polscy medycy mają wzięcie, ponieważ dobrze pracują - mówi nasz lekarz. - Jesteśmy cenioną siłą fachową.
Jest niedziela po południu. Doktor X znowu pakuje walizkę. Wsiada w samolot, potem w samochód. W poniedziałek rano idzie do pracy w Lublinie.
Ilu naszych lekarzy tak kursuje? Nie wiadomo. Zdaniem Marii Dury, przewodniczącej Związku Zawodowego Lekarzy na Lubelszczyźnie, zjawisko weekendowego zarobkowania za granicą jest marginalne w porównaniu z emigracją na stale. - Pobieżnie tę skalę można ocenić, sięgając do liczby zaświadczeń potrzebnych do pracy za granicą wydanych przez izbę lekarską. Jednak liczby nie są miarodajne. Lekarze nie opowiadają się, czy dokumentów potrzebują do wyjazdu na stałe, czy do pracy dorywczej.
Elżbieta Duszyńska, kierownik Rejestru Lekarzy w Okręgowej Izbie Larskiej w Lublinie, sięga do statystyk. - Do tej pory wydaliśmy 280 zaświadczeń dla lekarzy medycyny oraz 73 dla stomatologów - mówi. Brak danych kto został za granicą, kto dojeżdża.