Nie będzie automatycznej likwidacji delegatur urzędów wojewódzkich. Nie chcemy utrudniać życia ludziom – oświadczył we wtorek wicepremier Ludwik Dorn.
Np. po paszport musieliby jechać do Lublina. A wielu z mieszkańców Lubelszczyzny często jeździ za wschodnią granicę.
– Nie będzie ślepej gilotyny. Nie będzie likwidacji delegatur, która godziłaby w interesy obywateli. Przeprowadzimy jednak ich audyt organizacyjno-zatrudnieniowy – zapowiedział wicepremier Ludwik Dorn. Pierwsze decyzje powinny zapaść
do marca przyszłego roku.
Pomysł likwidacji delegatur postawił na baczność związki zawodowe. Dziś o rządowym pomyśle podyskutują w Kaliszu przedstawiciele „Solidarności” z urzędów wojewódzkich z całego kraju. Jak pisaliśmy w poniedziałek, Ogólnokrajowy Pracowniczy Związek Zawodowy Służb Państwowych i Społeczno-Zawodowych Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie posłał do parlamentarzystów list, w którym prosi o interwencję. – To pozorna oszczędność, bo zadania zlikwidowanych delegatur i tak ktoś będzie musiał wykonać – argumentowała pełnomocnik związku Celina Gołębiowska.
W delegaturach UW w Chełmie, Zamościu i Białej Podlaskiej pracuje 150 osób.
O programie „Tanie państwo” pisaliśmy na początku listopada. Premier Kazimierz Marcinkiewicz planuje do końca przyszłego roku zlikwidować Agencję Nieruchomości Rolnych i Wojskową Agencję Mieszkaniową. Pod nóż pójdą też m.in. oddziały Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz wspomniane delegatury urzędów wojewódzkich. Premier wyliczył: co roku na zmniejszeniu zatrudnienia, liczby samochodów i telefonów komórkowych, państwo zaoszczędzi w sumie 5 mld zł.