Zdecydowana większość młodych ludzi z naszego regionu, którzy stanęli w tym roku przed komisją wojskową, do armii nie pójdzie.
To pierwsze wnioski z tegorocznego poboru, który na Lubelszczyźnie objął 18 tys. chłopców z rocznika 1988 i 2 tys. osób ze starszych roczników, od 1983 do 1987. Komisje lekarskie przyznające kategorie wojskowe rozpoczęły pracę w lutym, skończą w najbliższych dniach. Np. w Chełmie i Lublinie 23 kwietnia.
- Po wstępnym badaniu dwie trzecie kandydatów dostaje kategorię "A”. Część odsyłamy na dodatkowe badania, a tylko mała część otrzymuje kategorie "gorsze” - wylicza Anna Chałas, przewodnicząca powiatowej komisji lekarskiej Lublin-2.
Podobnie jest w Chełmie. - Okazuje się, że mamy zdrowych, młodych ludzi - podkreśla ppłk Waldemar Syczuk, komendant Wojskowej Komendy Uzupełnień. - Poborowi nie kombinują i chcą wypaść na komisjach jak najlepiej. Lepsza kategoria to przecież większe szanse na lepszą pracę w dorosłym życiu.
Bo i tak w kamasze pójdzie niewielu spośród tegorocznych poborowych. - 80 proc. osób stających w Chełmie przed komisją dostaje odroczenie na naukę - wyjaśnia ppłk Syczuk. W Lublinie ten odsetek jest jeszcze wyższy, sięga 99 proc.
- Młodzi ludzie chcą się uczyć - dodaje ppłk Marek Betiuk, komendant WKU Lublin-1. - Z jednej strony to dla nas zła wiadomość, bo dostaliśmy zadanie, żeby zapewnić armii odpowiednią liczbę żołnierzy. Ale z drugiej strony powinniśmy się cieszyć, że młodzież chce się kształcić. (MB)