W ścianach sklepów wybijali dziury, potem wchodzili przez nie i kradli alkohol oraz artykuły spożywcze.
Znamy już więcej szczegółów na temat serii włamań do sklepów, których dokonywała grupa przestępcza z Opola Lubelskiego. Przestępcy grasowali na terenie gmin Chodel, Łaziska i Opole Lubelskie. Wzmożoną aktywnością wykazali się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Dwukrotnie włamali się i okradli sklep spożywczo-przemysłowy w Radlinie i Głodnie. Fiaskiem natomiast zakończył się skok w Wólce Komaszyckiej.
Taktykę mieli prostą. Wybierali punkty położone z dala od zabudowań mieszkalnych. - Przy użyciu młotka i łomu wybijali w ścianie zaplecza dziurę, po czym wchodzili do środka i kradli: papierosy, alkohol, artykuły spożywcze - wyjaśnia mł. asp. Jerzy Strawa, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Opolu Lubelskim. - Łup chowali do worków i wywozili samochodami do paserów, którzy zajmowali się sprzedażą. Gdy właściciele zamurowali dziury i zaopatrzyli sklepy w nowy towar, pojawiali się ponownie, wybijali dziurę w tym samym miejscu i działali według identycznego schematu.
Włamywacze stosowali mało popularną metodę na wyłom w murze. Policja twierdzi, iż najwidoczniej uważali, że w ten sposób szybciej uda im się przeprowadzić akcję, niż włamując się tradycyjną metodą przez drzwi. A te w obydwu sklepach były dobrze zabezpieczone.
Przestępcy zostali namierzeni podczas trzeciego skoku na sklep w Radlinie. Na widok policji uciekli, zostawiając po sobie ślady, m.in. samochód na rejestracjach zagranicznych, z narzędziami w bagażniku. - Do zatrzymania sprawców przyczyniły się również zwiększone patrole nocne w zagrożonych włamaniami okolicach - mówi Strawa.
W ciągu dwóch dni policjanci zatrzymali sześciu podejrzanych. Trzech z nich trafiło do aresztu w Lublinie, dwóch paserów otrzymało dozór policyjny, jeden został zwolniony. Wszyscy zatrzymani byli już karani. Za dokonanie włamania z kradzieżą grozi im teraz kara pozbawienia wolności do lat 10. Policja nie wyklucza dalszych zatrzymań. Wartość skradzionego towaru sięgnęła kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Agnieszka Ciekot