
Władysław Wawer z Wierzchowisk z trudem może ustać na nogach. Trzęsie się z zimna. W stojącym obok garnku zamarzła woda. – Pomóżcie mi – mówi cichym głosem. Jeszcze dziś trafił do szpitala.

Władysława Wawra odwiedził w niedzielę. Nie wytrzymał, gdy zobaczył w izbie zamarznięta wodę. W piecu palił się ogień, ale mróz i tak przenikał przez cienkie ścianki. Zadzwonił po policję. Przyjechał patrol. Ale dla Władysława Wawra nic się zmieniło. Noc z niedzieli na poniedziałek spędził u siebie w domu.
W Wierzchowiskach jesteśmy w poniedziałek tuż po południu. Staruszek zajmuje jedną izbę w 150-letniej chatce. Druga część stoi pusta.
W środku temperatura niemal taka, jak na zewnątrz. Przed kaflowym piecem stoi wiaderko z węglem i drewno. Ale pan Władysław nie może napalić, bo z trudem robi kilka kroków.
Trzęsie się z zimna, siedząc na tapczanie. W izbie nie ma prądu. – Prosiłem sąsiada, żeby pozwolił podciągnąć tu od siebie energię. Deklarowałem, że będę za nią płacił, ale nie chciał się zgodzić – mówi Henryk Samol.
W lecie staruszek kilka miesięcy leżał w szpitalu. Na płuca. Od jesieni jest coraz gorzej. – Pomóżcie mi – mówi cichym głosem. – Żeby przynajmniej ktoś przychodził do mnie i pomógł napalić w piecu.
Ale wiadomo, że w takich warunkach pan Władysław może już nie przeżyć następnej nocy. Jedziemy do burmistrza Bełżyc.
– Ten pan jest pod opieką naszej pomocy społecznej – mówi Ryszard Góra, burmistrz Bełżyc. – Ale nie miałem informacji, że żyje w takich warunkach. Wyślę tam pracowników, żeby je sprawdzili.
Anna Adamczyk, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Bełżycach, uważa, że staruszek miał do tej pory wystarczającą pomoc. – Dostawał zasiłek, kupiliśmy mu węgiel, odwiedzał go nasz pracownik – mówi.
• Kiedy był u niego po raz ostatni? – pytamy.
– Na początku grudnia. Wtedy nie zgłaszał, że sobie nie radzi – dodaje kierownik.
Wczoraj po południu pracownik opieki odwiedził go ponownie. Wezwał pogotowie, które zabrało staruszka na izbę przyjęć szpitala w Bełżycach. Opieka społeczna deklaruje, ze umieści go w domu opieki.