Nie było łatwo, ale ktoś musiał z tym skończyć - mówią mieszkańcy Opola Lub., którzy opowiadają przed sądem, jak wykorzystywali ich włodarze starostwa.
Rok temu wysłuchaliśmy kilku pracowników ZDP w Opolu i opisaliśmy ich historię.
Opowiedzieli, jak miejscowi dygnitarze wykorzystywali ich do prac na swoich posesjach: a to do zrobienia szamba, a to do kopania fundamentów. Harowali w godzinach pracy i w wolne soboty. Prokuratura oskarżyła starostę Zenona R., członka zarządu Andrzeja R., (obaj z PSL) i skarbniczkę Krystynę S. o przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowych. Grozi im za to do 10 lat.
Proces ruszył w ubiegły piątek. Zeznawał Piotr C. Opowiadał długo, skończy na kolejnej rozprawie. - Nic nie będę ukrywał.
Przed sądem wypowiedzą się też jego koledzy. W małych miejscowościach niełatwo sprzeciwić się lokalnym notablom.
- W grupie jest nam raźniej, sam pewnie bym się nie zdecydował - opowiada kolejny ze świadków Waldemar C. Przypomina, że zanim rozpoczął się proces, a prokuratura już prowadziła śledztwo, niełatwo było wytrzymać w pracy. - Atmosfera była trochę nerwowa. Przełożeni czepiali się o byle co, były psychologiczne zagrywki - stwierdza Waldemar C. Jednak przykładów nie podaje. - Nie chcę o tym teraz mówić. Jak spróbują mnie wyrzucić z pracy, to będę miał asa w rękawie.
Zapowiada się długi proces. Oskarżeni twierdzą, że są niewinni. - Nie mam nawet takich uprawnień, by nakłaniać dyrektora ZDP do jakichkolwiek działań - zapewniał przed sądem starosta.
Oskarżeni zamierzają zadać świadkom po kilkanaście pytań.