Choć rząd zapowiada kryzysowe oszczędności, to urzędnicy postanowili zaszaleć. Najwięcej – 5 milionów złotych na nagrody – wysupłano w lokalnej administracji rządowej, czyli u wojewody.
– Pieniądze zostały wypłacone w trzech transzach, a także w formie nagród indywidualnych – mówi Kamil Smerdel, rzecznik wojewody.
Wysokość nagród różni się w zależności od statusu urzędnika. Dla zatrudnionych w Korpusie Służby Cywilnej to 7787 zł. Dla pozostałych 4559 zł. – Nagrody mają charakter uznaniowy. Przyznawane są w celu motywowania pracowników i podnoszenia jakości usług – tłumaczy Smerdel.
Urząd Marszałkowski na nagrody przeznaczył 380 tys. zł. – Średnia kwota na jednego pracownika to 710 zł brutto – mówi Beata Górka, rzecznik marszałka. – O wysokości poszczególnych nagród decydują dyrektorzy departamentów. Pula, jaką otrzymali do podziału jest proporcjonalna do liczby pracowników w departamencie.
Burmistrz Mirosław Włodarczyk docenił też swoich zastępców. Drugi zastępca Zbigniew Dżugaj otrzymał 6 tys. zł brutto, a pierwszy, Jarosław Stawiarski, urzędujący dopiero od 15 listopada – 2 tys. zł.
– Stawiarski pracuje od rana do nocy, bardzo mocno zaangażował się w sprawy urzędu – tłumaczy Włodarczyk. Dodaje, że były to jedyne nagrody dla jego podwładnych w 2011 r.
Agata Fisz, prezydent Chełma nie zafundowała na koniec roku swoim podwładnym żadnych nagród, czy premii. Natomiast przed świętami pracownicy magistratu otrzymali tzw. karpiowe – od 300 do 400 zł – w zależności od dochodów w rodzinie.
Nagród nie było w Puławach. Nie było też w Zamościu. – Zabrakło możliwości wygospodarowania pieniędzy na ewentualne premie w funduszu płac – mówi sekretarz miasta Karol Garbula.
Nie nagradzano urzędników w lubelskim Ratuszu. – W tym roku były jedynie podwyżki wynagrodzeń, po raz pierwszy od trzech lat, średnio po 150 zł na etat – informuje Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prezydenta.