Wójt Janowca nad Wisłą przyłapał ludzi pracujących na cmentarzu na wywożeniu śmieci do lasu. Mandat nie zakończy sprawy.
Wójt Tadeusz Kocoń wcielił się w rolę rasowego detektywa. Gdy kilka dni temu dostał telefon, że na cmentarzu pojawiły się ciężarówki, a na nie robotnicy ładują śmieci, nie tracił czasu. Z sekretarzem gminy wskoczył do samochodu i ruszył na miejsce.
Na cmentarzu rzeczywiście trwał załadunek śmieci. - Już wcześniej miałem sygnały, że te śmieci są gdzieś wywożone na dziko. Nie wiedzieliśmy tylko gdzie - opowiada Tadeusz Kocoń.
W międzyczasie zadzwonił na policję, ale nie mógł się doczekać patrolu. Dlatego sam ruszył za pierwszą odjeżdżającą ciężarówką. - Najpierw trzymaliśmy się z daleka, a potem, kiedy domyśliliśmy się dokąd jedzie, ruszyliśmy na skróty, a potem piechotą przez las - relacjonuje wójt.
Na skraju lasu obaj urzędnicy natknęli się na wykopy w ziemi i znajdujące się w nich śmieci. Były też spychacze, które czekały na nową dostawę odpadów. Kiedy ciężarówka zaczęła je zrzucać, sekretarz gminy Piotr Lewandowski uwieczniał wszystko aparatem w telefonie komórkowym.
Na miejsce dotarł w końcu patrol policji. - Okazało się, że teren należy do prywatnego właściciela. Został ukarany 500-złotowym mandatem i zobowiązany do uprzątnięcia nieczystości - mówi Roman Maruszak, rzecznik puławskiej policji. - Wszystko wskazuje na to, że śmieci pochodziły z cmentarza, bo były wśród nich m.in. wypalone znicze.
Cmentarzem administruje proboszcz parafii pw. Św. Stanisława Biskupa i Św. Małgorzaty w Janowcu. Ks. Janusz Socha zaprzecza, że wiedział o dzikim wysypisku. Według niego parafianie wywieźli śmieci na własną rękę. - To był jednorazowy incydent. Nie mieli gdzie wywieźć tych śmieci, bo po godz. 15 nie przyjmują już ich na wysypisku - tłumaczy ks. Janusz Socha.
Ale wójt twierdzi, że problemy z odpadami z cmentarza są już od dawna. Wcześniej miały być spalane pod płotem nekropolii. A ostatnio zaczęto wywozić je do lasu. - I to na pewno nie był pierwszy raz. Część śmieci była już przysypana ziemią - mówi wójt.
Dlatego władze gminy zażądają od księdza przedstawienia umowy na odbiór nieczystości. Proboszcz twierdzi, że taką umowę ma, ale przyznaje, że tylko na jeden kontener. A na cmentarzu jest ich znacznie więcej. Dlatego urzędnicy zapowiadają wszczęcie postępowania administracyjnego i ukaranie proboszcza.
Wójt drze koty z plebanem
Tadeusz Kocoń od dawna jest skonfliktowany z proboszczem. W Dzienniku Wschodnim pisaliśmy na początku tego roku, że przed wyborami samorządowymi z kościelnej ambony ks. Janusz Socha krytykował ubiegającego się o reelekcję wójta.