Nie da się tak szybko produkować pociągów – twierdzi firma, która wchodzi w spór z władzami województwa kupującymi nowe pojazdy szynowe. Ich pierwszą partię marszałek chce mieć w połowie grudnia. Producent uznał, że to nierealne i zaskarżył warunki przetargu
Przetarg na 11 klimatyzowanych pociągów, ogłoszony przez samorząd województwa, zaskarżyła bydgoska Pesa, będąca jednym z głównych w Polsce producentów pojazdów szynowych. Firma twierdzi, że władze dają za mało czasu na produkcję.
– Proces projektowania, uzgodnień technicznych oraz budowy pojazdu szynowego jest procesem złożonym, uzależnionym od wielu czynników – twierdzi Pesa w swym odwołaniu od warunków przetargu. Podkreśla, że nie na wszystko ma wpływ, bo producenci są uzależnieni od swoich dostawców. A na pewne elementy, w tym silnik i hamulce, trzeba długo czekać. – Nawet dziesięć miesięcy.
Tymczasem samorząd województwa oczekuje, że pierwsza trójka pojazdów będzie gotowa w połowie grudnia tego roku, a reszta do listopada roku przyszłego. Pesa żąda przesunięcia terminu dostawy pierwszej partii na połowę kwietnia przyszłego roku. Taką datę wskazała w swoim odwołaniu.
Bydgoski producent podważa również wymogi co do samych pojazdów. Samorząd województwa dość nietypowo określił parametry pociągów. Chodzi o wysokość peronów, do których obsługi przystosowane mają być nowe pojazdy.
W największym uproszczeniu: Urząd Marszałkowski chce, żeby pociągi mogły stawać i przy wysokich peronach, i przy niskich, a jednocześnie oczekuje zamontowania wind dla niepełnosprawnych, które transportowałyby wózek inwalidzki z pojazdu na peron.
Producent twierdzi, że samorząd nieco przedobrzył z tymi wymaganiami i przekonuje, że nie ma windy mogącej obsłużyć i wyższe perony, i niższe. Dlatego, zdaniem Pesy, trzeba byłoby montować różne windy przy różnych drzwiach. – Co spowoduje chaos komunikacyjny, ponieważ nie będzie wiadome, które drzwi obsługują perony o jakiej wysokości – pisze spółka w swoim odwołaniu. Stawia w nim jeszcze kilka innych zarzutów.
Sprawą zajmie się teraz Krajowa Izba Odwoławcza przy Urzędzie Zamówień Publicznych w Warszawie. Może ona – choć wcale nie musi – uznać argumenty Pesy za słuszne i nakazać władzom województwa zmianę opisu zamówienia. Samorząd jest oszczędny w komentarzach. – Liczymy się z tym, że ktoś może się odwołać, ma do tego prawo – mówi Beata Górka, rzecznik marszałka województwa.