Tłok jest tak duży, że niektóre komisy wstrzymały przyjmowanie samochodów. Z kwitkiem odprawiani są m.in. właściciele matizów, polonezów i seicento. Największe wzięcie mają ściągane z Zachodu volkswageny golfy i ople.
Największym powodzeniem cieszą się volkswageny golfy. Sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Trudno jest sprzedać poloneza czy citroëna. Zamiast kilkuletniego polskiego auta klienci wolą nawet 10-letnie niemieckie auto. Niektóre są w bardzo dobrym stanie. Klienci szukają przede wszystkim samochodów 8–10-letnich z silnikiem Diesla lub na gaz.
Podobnie jest w komisie „Giełdowym” przy al. Spółdzielczości Pracy. Do sprzedaży wystawiono prawie 200 samochodów. Trudno się przecisnąć. – Zdarza się, że niektóre samochody stoją najwyżej dzień, dwa i znajdują kupca – mówi Marcin Krygier, właściciel komisu. – Tak było ostatnio z golfem III z 1993 r. W dobrym stanie, od pierwszego właściciela. Poszedł za 13 tys. zł. Gorzej jest z polonezami, seicento. Nie mają popytu także samochody koreańskie.
Z podaży cieszą się też klienci. – Nie sądziłem, że dożyję czasu, kiedy za cztery pensje będę mógł kupić w miarę dobry samochód – mówi Andrzej Doszko z Lublina. – Za 12–13 tys. zł można już znaleźć auto nawet z klimatyzacją.
Najwięcej samochodów sprowadzanych jest z Niemiec i Holandii. – Rynek został tam już opanowany przez Turków – mówi Krzysztof D., importer używanych samochodów. – Coraz mniej jest okazji. Turcy potrafią przy tym oszukać. Ostatnio spotkałem się z przypadkiem, że nawet licznik z kilometrami był cofnięty. Zabierają z samochodów radia. Każą sobie płacić za nie dodatkowo od 10 euro wzwyż. Podobnie jest np. z dywanikami. Kilka lat temu samochody w komisach na Zachodzie były wypucowane, zadbane i z pełnym wyposażeniem. Teraz zrobiło się dziadostwo.
Auta na Zachodzie podrożały od maja, czyli naszego wejścia do unii, o ok. 30 proc. Mimo to na jednym samochodzie można zarobić nawet kilka tysięcy złotych. – Opel vectra kosztował mnie w sumie razem z przywozem do Lublina 850 euro – mówi Krzysztof D. – Sprzedałem ja za 8 tys. zł. Klient musiał dołożyć jeszcze ok. 1,5 tys. zł za zarejestrowanie go. Zarobiłem prawie 4 tys. zł na jednym samochodzie.