Polscy żołnierze złapali terrorystów, którzy w sobotę ostrzelali naszą bazę w Diwaniji. W pogoni za zamachowcami nie uczestniczyli wojskowi z Lubelszczyzny.
- Część żołnierzy ma od kilku dni nieco inne zadania do wykonania - wyjaśnia nam prosto z Iraku ppłk Włodzimierz Głogowski, szef Wydziału Prasowo-Informacyjnego Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe.
Chodzi o ponad 30 żołnierzy z 3. Brygady Zmechanizowanej w Lublinie, którzy tworzą tzw. grupę bojową. To oni wyjeżdżają na patrole i inne akcje (pozostali z 50-osobowej grupy z Lublina zapewniają zaplecze administracyjne i techniczne w bazie).
Właśnie na jednym z takich patroli w zeszły piątek zginął 31-letni plut. Andrzej Filipek z podlubelskiej miejscowości Sporniak. Jego samochód najechał na minę-pułapkę. Ranni zostali trzej pozostali żołnierze jadący autem. Dwóch - podobnie jak Filipek - służyło w 3. Brygadzie. Jeden z nich stracił rękę.
- To wydarzenie wstrząsnęło całą naszą jednostką. A żołnierze, którzy są w Iraku, przeżyli to jeszcze bardziej - podkreśla płk Jerzy Różak, dowódca Brygady. - Zwłaszcza żołnierze z Lubelszczyzny - dodaje mjr Dariusz Kacperczyk z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych.
- Wojskowi z poszczególnych jednostek i regionów trzymają się tam razem. Razem mieszkają, wyjeżdżają na patrole, spędzają wolny czas - tłumaczy Kacperczyk. - Śmierć bliskiego kolegi mogła na nich mocno wpłynąć.
Właśnie dlatego lubelscy wojskowi dostali 2-tygodniową kwarantannę. Nie uczestniczą w akcjach poza bazą, częściej rozmawiają z psychologami, mają więcej wolnego czasu. Do akcji wrócą dopiero w poniedziałek.
- To standardowe działanie - tłumaczy Elżbieta Lisowska, dziennikarka, która była już na dwóch misjach w Iraku, ostatnio w czerwcu tego roku. - W Iraku jest teraz bardzo niebezpiecznie. Żołnierze są atakowani nieustannie. Na każdym kroku można natrafić na minę. To powoduje ogromne obciążenie psychiczne.
Jeden z takich ataków został przeprowadzony w sobotę. Na bazę Echo, gdzie stacjonują polscy żołnierze, terroryści przeprowadzili atak moździerzowy. Ośmiu wojskowych zostało lekko poszkodowanych. - Nie mamy informacji o tym, żeby którykolwiek z nich był od nas - mówi płk Różak.
W chwilę po ataku w pościg za zamachowcami ruszył polski patrol. Śmigłowcami i wozami bojowymi dogonili pięciu terrorystów, ostrzelali ich i zatrzymali. Bojówkarze przyznali się też do podłożenia miny-pułapki, która w kwietniu zabiła polskiego żołnierze i raniła czterech innych.