NFZ jest winien szpitalom na Lubelszczyźnie setki milionów złotych. Ale dzieląc dodatkowe 600 mln zł, prezes NFZ wolał przekazać większość z tej kwoty na bogate Mazowsze. My nie dostaliśmy ani złotówki. W tym tygodniu na biurko szefa funduszu trafią dwa protesty w sprawie.
ma wpłynąć ponad 500 z 600 mln zł.
– Kryteria podziału stoją w sprzeczności z polityką rządu, która ma prowadzić do zmniejszania dysproporcji w nakładach na jednego ubezpieczonego w poszczególnych województwach – mówi Michał Jastrzębski, szef Rady Społecznej NFZ w Lublinie, która dzisiaj wyśle swój protest.
Podobny dokument przygotował Konwent Szpitali Powiatowych Województwa Lubelskiego. – Szpitale powiatowe z Lubelszczyzny domagają się bardziej sprawiedliwego podziału. Przynajmniej zgodnego z algorytmem, który ma uwzględniać te regiony, w których niedobory finansowe są największe – komentuje Paweł Pikuła, starosta lubelski.
NFZ tłumaczy, że w związku z korzystniejszym dla biedniejszych województw algorytmem podziału pieniędzy na przyszły rok, ucierpiały województwa bogatsze. Dodatkowe pieniądze z funduszu zapasowego dla Mazowsza mają zapewnić poziom finansowania służby zdrowia taki, jak przed rokiem.
Jednak według danych Ministerstwa Zdrowia, NFZ przeznaczy w przyszłym roku na jednego ubezpieczonego w Mazowieckiem o 100 zł więcej niż w Lubelskim.
Rzecznik prezesa NFZ twierdzi, że decyzji o podziale pieniędzy nie można zmienić. Mimo że fundusz nie zapłacił szpitalom na Lubelszczyźnie setek milionów złotych za nadwykonania, czyli usługi medyczne ponad kontrakt.
– NFZ jest nam winny z tego tytułu 4,5 mln zł za lata 2008–2010 – mówi Teresa Futyma, rzecznik szpitala w Hrubieszowie. Szpital "papieski” w Zamościu nie może się doczekać na znacznie większe pieniądze. – Ponad 30 mln zł w ostatnich trzech latach – mówi Ryszard Pankiewicz, rzecznik szpitala w Zamościu.
Pieniędzy w lubelskiej służbie zdrowia brakuje wszędzie. – Widziałam, jak pacjentowi, który jeszcze we wrześniu chciał się zapisać na wizytę u specjalisty, powiedziano, że nie ma już miejsc do końca roku. Gdybyśmy dostawali więcej pieniędzy z NFZ, to w przychodniach nie byłoby takich problemów – uważa Justyna Kukier, którą spotkaliśmy wczoraj przed poradnią hematologiczną przy ul. Staszica w Lublinie.
– Niskie nakłady na leczenie sprawiają, że musimy wysyłać pacjentów w kolejki do specjalistów. Finał jest taki, że często szukają lekarzy w innych regionach – ocenia Tomasz Pękalski, członek Zarządu Województwa zajmujący się służbą zdrowia.