Mieszkańcy baraków przy ul. Szpitalnej nie mają kanalizacji i skarżą się na szczury. Burmistrz obiecał, że znajdzie dla nich inne miejsce. Ale nikt nie chce mieszkać obok nich...
Baraki pochodzą z lat sześćdziesiątych. Niektórzy twierdzą, że zostały przeniesione z Majdanka. Smród, gnijące podłogi, zagrzybione ściany, wspólne ujęcie wody na dworze - tak żyją tutejsi mieszkańcy - 20 rodzin. Utrzymują się głównie z zasiłków.
Opinia o nich w Bełżycach nie jest najlepsza. Zarzuca się im, że nie przejmują się bałaganem, że zaśmiecają przepływająca obok rzeczkę, piją. Okolice Szpitalnej uważane są za miejsce, gdzie lepiej nie chodzić wieczorem.
W ubiegłym roku burmistrz obiecał, że zrobi z tym miejscem porządek.
Obiecał, że w tym roku rozpocznie się budowa mieszkań komunalnych również dla rodzin ze Szpitalnej.
Tymczasem do dzisiaj nic się nie zmieniło, a baraki są w coraz gorszym stanie.
- W tej chwili najbardziej realne jest przejęcie budynku SKR i zaadaptowanie go na mieszkania - stwierdza Bogdan Czuryszkiewicz, burmistrz Bełżyc. - Jednak zanim rozpoczniemy prace, musimy wystąpić do starostwa o zmianę przeznaczenia obiektu z komunalnego na mieszkalny. Obawiam się, że ta procedura trochę potrwa. Później prace adaptacyjne powinny potoczyć się już szybko.
Jak dodaje burmistrz, to muszą załatwić jak najszybciej, bo ludzi ze Szpitalnej trzeba wykwaterować już przed jesienią.
- Naturalnie nie byłyby to mieszkania docelowe - dodaje burmistrz. - Cały czas jesteśmy za tym, żeby zbudować budynki z mieszkaniami komunalnymi przy ulicy Bychawskiej. Mamy na ten cel część pieniędzy. Jednak obawiam się, że mieszkańcy sąsiednich bloków będą się odwoływać od tej decyzji. Już w ubiegłym roku słyszeliśmy protesty. Jednak uważam, że nie można izolować lokatorów baraków od innych mieszkańców Bełżyc.
Blok komunalny zapewniłby mieszkania nie tylko lokatorom z ulicy Szpitalnej. W Bełżycach jest ok. 20-30 rodzin, które złożyły podania o takie mieszkania.