Lubelski ZUS uznał, że 23-letni Paweł Bieniek z Tomaszowic pod Lublinem nie może pracować ani samodzielnie żyć po przeszczepie serca. Ale renty mu nie dał. Wszystko dlatego, że chory nie ma dokumentów potwierdzających, że na serce cierpiał już wcześnie
Okazało się, że Paweł jest poważnie chory na serce. Życie może mu uratować tylko przeszczep. W listopadzie w Krakowie lekarze przeprowadzili operację. Nowe serce dało znać o sobie w kwietniu. Paweł znów trafił do szpitala. Leżał dwa miesiące - Lekarz powiedział, że muszę bardzo uważać - mówi Paweł. - Nawet z domu nie mogę wychodzić bez opieki.
Chłopak zaczął się starać o rentę socjalną. Komisja lekarska ZUS uznała go za osobę niezdolną do pracy i samodzielnej egzystencji. Ale renty nie przyznała. - Chcieli dokumentów o chorobie sprzed 18 roku życia. A ja takich nie mam - mówi Paweł.
- Nie spełnia wymogów proceduralnych - twierdzi dr Ewa Warchoł-Sławińska, główny lekarz orzecznik lubelskiego ZUS. - Gdyby tylko prawo na to pozwalało, na pewno otrzymałby świadczenie. Chcieliśmy mu pomóc, ale nie mogliśmy.
ZUS tłumaczy, że choroba musi powstać przed osiemnastym rokiem życia, żeby chory mógł otrzymać rentę socjalną. A u Pawła, zdaniem lekarzy, choroba rozwinęła się dopiero w wieku 22 lat. - Tak uznaliśmy, bo nie był leczony na serce przed wrześniem 2003 - dodaje dr Warchoł-Sławińska.
- Rzeczywiście, nie leczyłem się wcześniej na serce. Ale to nie znaczy, że choroba rozwinęła się nagle. Serce dokuczało mi już wcześniej, tylko to lekceważyłem - mówi Paweł.
Chłopiec mocno przeżył fakt, że nie dostał renty. - Załamał się. Powiedział, że nie będzie brał leków, bo i tak nie mamy ich za co wykupić - rozpacza Stanisława Bieniek, matka chłopca.
By utrzymać przeszczep, całe życie będzie brał leki. Co miesiąc musi na nie wydać 200 zł. Kolejne 120 zł miesięcznie idzie na podróż do Krakowa na badania. A z opieki społecznej dostaje tylko 144 zł.
- Nie wiem, co zrobimy - płacze pani Stanisława. - Sama mam tylko rentę, mąż niewiele zarabia. Spłacamy pożyczkę, którą zaciągnęliśmy, kiedy ratowaliśmy życie syna.
- Czuję, że zostałem skrzywdzony - mówi Paweł, przed operacją ślusarz-mechanik. - Wolałbym być zdrowy i pracować. Ale ja nie mogę.
Bieniek odwołał się do sądu od orzeczenia ZUS. Wyrok zapadnie 17 listopada.