Sędziowie i prokuratorzy dali szansę Grzegorzowi K. i nie zamknęli go w areszcie. A on kradł dalej. Za kratki trafił dopiero po trzeciej wpadce.
Wówczas prokuratura nie występowała o aresztowanie mężczyzny. Został on jedynie oddany pod dozór policji. Prokurator nakazał Grzegorzowi K., żeby systematycznie meldował się w komisariacie.
– Był młodociany, dostał obrońcę z urzędu – mówi Dorota Kawa, prokurator rejonowy w Lublinie.
Okazało się, że pomimo wpadki, mężczyźnie nie przeszła ochota na cudzą własność. Upłynęły cztery miesiące i znowu został zatrzymany. Na początku marca br. usłyszał kolejne zarzuty.
Tym razem prokuratura nie chciała, żeby Grzegorz K. dalej pozostawał na wolności. Wystąpiła o jego aresztowanie. Śledczy uzasadniali to tym, że grozi mu surowa kara. Sąd Rejonowy w Lublinie był innego zdania, a jego decyzję podtrzymał Sąd Okręgowy.
– Przyznał się do większości zarzutów, ma stałe miejsce zamieszkania, dowody w tej sprawie zostały już zebrane – takie argumenty wylicza Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. Przeważyły za tym, że Grzegorz K. po krótkim zatrzymaniu znów mógł się cieszyć wolnością. Sąd liczył też na to, że młodzieniec zostanie umieszczony w poprawczaku za wcześniejsze przewinienia.
I tym razem prokuratura wystąpiła o aresztowanie mężczyzny. Tym razem Sąd Rejonowy Lublin-Zachód uznał, że sam dozór policyjny już nie wystarczy i mężczyznę trzeba aresztować.
– Pomimo poprzednich wpadek kontynuował przestępczą działalność – uzasadnił swoją decyzję.
Grzegorz K. ma spędzić w areszcie trzy miesiące.