Mordercy próbowali poćwiartować ciało Edwarda Z. Wczoraj policja zatrzymała podejrzewanych o tę zbrodnię.
W podlubartowskich Leszkowicach wrze. - My tu spaliśmy, a obok mordowali - rozkłada ręce sąsiadka, która mieszka obok Henryka L. To w jego domu doszło do makabrycznej zbrodni. Rozpadająca się, kryta strzechą, chałupa była miejscem częstych spotkań miejscowych pijaczków. 53-letni Henryk L. mieszkał w niej sam. W środę - przed trzecią nad ranem - obudził swoich sąsiadów.
- Mówił, że u niego było morderstwo - opowiada sąsiad. Boi się podać nazwiska. - Nie uwierzyłem, bo wcześniej różne dziwne rzeczy wygadywał. Ale poszedłem za nim do domu. Za progiem leżała odcięta głowa, a z metr dalej ludzkie zwłoki. Całe we krwi.
Henryk L. powiedział sąsiadowi, że zmasakrowane zwłoki znalazł po powrocie do domu. - Wykręciłem mu numer telefonu policji, żeby wszystko zgłosił - dodaje mężczyzna.
Zamordowany to 52-letni Edward Z. Mieszkał w tej samej miejscowości. - Lubił wypić, ale nikomu nic złego nie zrobił - mówią mieszkańcy wsi. - Ale Heniek też nigdy nie był agresywny.
Henryk L. zeznał na policji, że we wtorek wieczorem - oprócz zamordowanego - byli też u niego bracia: Henryk i Adam G. Obaj są z Leszkowic. Twierdził, że po kłótni zostawił ich w swym domu i poszedł spać do znajomego.
Wczoraj rano obaj bracia i Henryk L. zostali zatrzymani. - Policjanci zabezpieczyli ich ubrania, przesłuchują świadków - mówi Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji.
Dziś prokuratura zamierza postawić zarzuty zabójstwa oraz zbezczeszczenia zwłok. Wtedy okaże się, których z mężczyzn obciążają zebrane przez śledczych dowody.
O braciach G. w Leszkowicach mówią źle, zwłaszcza o 32-letnim Henryku.
W ubiegłym roku mężczyzna wtargnął z widłami do miejscowego sklepu. Nie chciał płacić za wino. Zaatakował sprzedawczynię.
- Miała dużo szczęścia. Tylko ją widłami podrapał - mówią w Leszkowicach.
Kobieta zamknęła go w sklepie. Mężczyzna trafił do aresztu. Psychiatrzy uznali, że ma ograniczoną poczytalność. W styczniu Sąd Okręgowy w Lublinie ogłosił wyrok: półtora roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Dzięki temu Henryk G. wyszedł na wolność.