Ostatnie z głośnych zabójstw noworodków znajdzie swój finał w sądzie. Za zamordowanie chłopczyka znalezionego przed kościołem w Czerniejowie, odpowie jego matka i jej wujek.
i z nazwiskiem ojca dziecka. Chłopczyk miał liczne obrażenia głowy. Nie udało się ustalić, kto go podrzucił i śledztwo zostało umorzone. Powrócono do niego po roku, kiedy w domu małżonków K. w Czerniejowie odkryto beczkę ze zwłokami pięciorga noworodków. Okazało, że te sprawy się nie łączą. Ale wznowione śledztwo przyniosło efekty.
W styczniu została aresztowana 28-letnia Róża B., mieszkanka Skrzynic, położonych kilka kilometrów od Czerniejowa. Przez miejscowych była uważana za lekko upośledzoną. Przyznała się do zabicia dziecka. To ona napisała kartkę. Ale nie była jedyną osobą zamieszaną w zabójstwo. Żeby to udowodnić prokuratura sięgnęła po opinię językoznawcy. – Wykazała, że ktoś matce dziecka dyktował list podrzucony pod plebanię – mówi Andrzej Jeżyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Mówiła o mężczyźnie powyżej 40 lat, który pochodził z okolic Czerniejowa i manifestował swą przynależność do wspólnoty parafialnej, choć bardzo prymitywnie pojmował kanony wiary. Róża B. wyznała w końcu, że list podyktował jej wujek, 54-letni Stanisław B. Mężczyzna brał też udział w zabiciu dziecka. Oboje uderzali noworodkiem o podłogę. Stanisław B. nie przyznał się do winy.