Przez kilka dni we wnykach wisiały martwe kozły. Myśliwi wiedzieli o sprawie i nic nie zrobili.
Ci jednak nawet nie kiwnęli palcem.
- W drugi dzień świąt wyszedłem na spacer, poszedłem na pola. W krzakach zauważyłem, że kłusownicy założyli kilka wnyków. Niestety, w sidła złapały się dwa dorodne kozły - opowiada Tadeusz Górecki (na zdjęciu), nasz Czytelnik z Miłocina. - Następnego dnia, w czwartek, zadzwoniłem do Karola Cichowskiego, łowczego lubelskiego z informacją o martwych zwierzakach. Ten poinformował mnie, że sprawą powinno się zająć Kolo Łowieckie
nr 9 z Lublina, dzierżawca terenu. Łowczy obiecał, że poinformuje prezesa tego koła o martwych kozłach.
Do wczoraj nikt nie zdjął z wnyków martwych zwierząt. Lisy i ptactwo zżerają padlinę - dodaje Górecki.
Karol Cichowski potwierdził, że wie o sprawie.
- Tak, otrzymałem taką informację i ustaliłem, że ten pan miał zadzwonić
do Waldemara Wróblewskiego, prezesa Koła Łowieckiego nr 9. Ale chyba nie rozmawiali. Dlatego już się zajmiemy sprawą, aby jak najszybciej usunąć martwe zwierzęta z wnyków oraz zniszczyć sidła postawione przez kłusowników. Proszę jednak pamiętać, że jest okres świąteczny i być może prezes Wróblewski wyjechał do rodziny i nie ma z nim kontaktu - tłumaczy Karol Cichowski.
(p.p.)