Minister kultury wykreśli bloki przy ul. Kraszewskiego w Opolu Lubelskim z rejestru zabytków. Ich mieszkańcy od dawna o to zabiegali.
Z obrotu sprawy najbardziej zadowoleni są mieszkańcy "zabytkowych” bloków. - Jak przebudowywałem budynek, musiałem wszystkie szczegóły uzgadniać z konserwatorem. Tyle formalności trzeba było załatwić, a to przecież jest zwykłe osiedle - dziwi się pan Zygmunt Białek. - To dobrze, że po latach ktoś naprawi błędy z czasów PRL.
- Mamy przez to same kłopoty - dodaje pan Krzysztof. - Nic nie możemy wyremontować, bo to jest strefa zabytkowa. A jakie tu są zabytki? Bloki i trawa? To jakaś głupota!
Ponad rok temu sprawą zajął się lubelski konserwator zabytków. Jego zdaniem, nadzorem powinien być nadal objęty w Opolu m.in. zespół pałacowy, kościół, rynek, ale współczesne bloki powinny zniknąć z listy zabytków.
- Wątpliwości budziło to, że mieszkańcy, kiedy chcieli malować elewacje czy wymieniać stolarkę, za każdym razem musieli to uzgadniać z konserwatorem. To niepotrzebne komplikacje, zarówno dla nich, jak i dla urzędu konserwatora - wyjaśnia Dariusz Kopciowski, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków w Lublinie. Konserwator wyodrębnił zatem obszar, który można by z tego układu wykreślić. Wniosek wysłał do Warszawy.
Sprawa jest już w rękach urzędników Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którzy wszczęli postępowanie administracyjne w sprawie skreślenia z rejestru zabytków bloków z czasów PRL i teren, na którym stoją. W latach 70. ubiegłego wieku blokowisko dziwnym trafem znalazło się pod ochroną konserwatora zabytków.
- To świetna wiadomość, przede wszystkim dla ludzi, którzy tam mieszkają. To było kuriozalne, śmieszne, że zwykłe bloki były traktowane jak zabytki - cieszy się Dariusz Wróbel, burmistrz Opola Lubelskiego. - Nie było tygodnia, żebym nie dzwonił do ministerstwa i nie przypominał o naszej sprawie. I mimo ich niezrozumiałego oporu, sprawa zmierza wreszcie do szczęśliwego finału.