W jednej ze 130 kolektur totolotka w Lublinie jest już pistolet paraliżujący. Ma chronić pracownika przed rabusiami. Jeśli się sprawdzi, urządzeń będzie więcej.
Aby pracownicy czuli się bezpieczniej, totolotek kupił paralizatory.
Na razie 20 dla całej Polski, jeden dla Lublina.
Urządzenie mieści się w dłoni, kształtem przypomina pistolet.
Ale tyko obezwładnia przeciwnika. – Unieruchamia mięśnie szkieletowe, nie działa na organy wewnętrzne, np. serce – mówi Andrzej Brążkiewicz z warszawskiej centrali Totalizatora Sportowego. – Jeden paralizator kosztuje
ok. 5 tys. zł.
Gdzie jest taki sprzęt w Lublinie? – Tego nie mogę ujawnić – mówi enigmatycznie Edward Sidoruk, dyrektor lubelskiego oddziału Totalizatora Sportowego.
Wiadomo jednak, że pracownik, który go otrzymał został właśnie przeszkolony w podwarszawskim ośrodku firmy.