W walce wyborczej każdy chwyt jest dozwolony. Aby obrzucić kogoś błotem, niektórzy posuwają się nawet do rozwieszania fałszywych afiszy
Do tej pory do policji wpłynęły dwa zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Złożyli je Edward Flis i Dariusz Wójcik, obaj kandydujący z listy AWSP w okręgu lubelskim.
- Dwóch mężczyzn wyjmowało plakaty i nalepiało je na drzewach - opowiada Edward Flis, radny wojewódzki. - Były to właśnie te, które mnie obrażały. Poznałem ich. Na mój widok wskoczyli do samochodu i szybko odjechali. Pojechałem za nimi. Zadzwoniłem na policję. W dwóch komendach zaofiarowano mi pomoc, ale w trzeciej odmówiono. Obaj mężczyźni w tym czasie rozjechali się do swoich domów.
Około tysiąca plakatów z napisami: "Wyborcy nie dajcie się oszukać”, "Zdrajca polskiej wsi” i "Były członek ORMO” pojawiło się w ub. tygodniu na terenie powiatów janowskiego i kraśnickiego. Oszczercze ogłoszenie jest wierną kopią prawdziwego plakatu wyborczego. Doklejono na nim jedynie szkalujące napisy i odbito go na ksero.
- Nie wiem, komu zależy, by mnie oczernić - twierdzi E. Flis. - Od 20 lat działam w polityce i nie można mi nic zarzucić.
Zawiadomienie o przestępstwie złożył także Dariusz Wójcik. - Znajomi, którzy wieszali moje plakaty, zauważyli grupę osób, które je zrywały. Spisali numery auta. Okazało, że należy do firmy jednego z polityków, który nie kandyduje w tych wyborach - mówi D. Wójcik.
Jednak największy problem z plakatami dotyczy ich rozwieszania.
- W ciągu dwóch tygodni dostaliśmy ok. 250 telefonów ze skargami tyczącymi przybijania plakatów do drzew. Tylko pierwszego dnia było z 15 takich sygnałów dotyczących plakatów Ryszarda Bendera - mówi Józef Piotr Wrona, kierownik działu zieleni w Miejskim Inspektoracie Ochrony Środowiska. - Wysłaliśmy do komitetów wyborczych pisma z ostrzeżeniem o karalności takiego czynu i prośbą o zdjęcie plakatów w ciągu 48 godz. Rzadko skutkowało. O najbardziej opornych, np. Lidze Polskich Rodzin czy Samoobronie, zawiadomiliśmy prokuraturę. - W Lublinie nie wszystkie komitety mają takie pozwolenie - mówi Andrzej Bałaban, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej UM. - Zresztą i tak w większości plakaty wiszą w niedozwolonych miejscach.
Winnym raczej nie grozi kara. - Ustawa o drogach publicznych mówi, że w takim wypadku płaci się dziesięciokrotną wartość pozwolenia na taki plakat. Czyli ok. 20 zł dziennie za metr kwadratowy - wyjaśnia Andrzej Bałaban.