Rolnicy z powiatu kraśnickiego są potentatami w produkcji malin. Rocznie z tego regionu Polski pochodzi blisko jedna trzecia zbiorów. Niestety, w tym roku może być znacznie gorzej.
– Będą na poziomie niewiele lepszym niż połowa ubiegłorocznych. Maliny są bardzo słabe w tym roku. Pędy usychają niewiadomo czemu a owoce nie rosną już takie duże – narzeka Włodzimierz Nicewicz z Kraśnika.
Wspólnie z rodziną uprawia maliny na ponad 40 arach. Szacują, że po podliczeniu nakładów i przy mniejszych zbiorach w tym sezonie będą ledwo, ledwo na plusie.
– Owoców jest mniej i są gorszej jakości a ceny niże niż w ubiegłym roku. Tylko przez kilka dni cena była na poziomie 4 zł teraz wynosi 3,2 zł. To o złotówkę mniej niż w ubiegłym roku Nie wiemy co tak niszczy nasze plantacje – dodaje Władysława Nicewicz.
Specjaliści od rolnictwa potwierdzają obawy rolników jednak aż tak czarno nie widza przyszłości. – Owszem, zbiory będą niższe ale nie o połowę. Znamy sytuację i w naszej ocenie największym problemem były wiosenne przymrozki oraz długotrwałe deszcze, które spowodowały dobre warunki dla rozwoju pleśni i grzybów – wyjaśnia Alicja Zdziechowska z Wojewódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli.
Równocześnie podkreśla, że każdy przypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie. Wiele złego poczyniły też szkodniki takie jak pędrak, który niszczy głownie młode jednoroczne pędy. Swoje dołożył przędziorek. Usychanie liści to jego wina.
Nie ma też jednej recepty na zapobieganie tym problemom. – Ochrona jest bardzo trudna bo preparaty, które są dostępne na rynku mają zapobiegać rozwijaniu się grzybów a nie z nimi włączyć. W przypadku malin letnich zapobiegać trzeba było jeszcze w tamtym roku a nie dopiero teraz. Po za tym częste i rzęsiste deszcze pozwalają szybciej rozwijać się grzybom –dodaje Alicja Zdziechowska.