W łęczyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej im. Stefana Batorego wrze. Kilka dni temu pisaliśmy o przypadku dzikiej lustracji, czyli przeglądania przez członków
Związkowcy mają się spotkać i zadecydować, czy skierować sprawę do generalnego inspektora ochrony danych osobowych przeciwko osobom, które w sposób nieuprawniony miały dostęp do akt. Mogą za to trafić nawet na dwa lata za kratki. – Teczki osobowe pracowników nie są dokumentami ogólnodostępnymi – podkreśla Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzecznik prasowy GIODO.
Afera pociągnęła za sobą decyzje personalne. Dariusz Kowalski, wiceburmistrz Łęcznej, na znak protestu zrezygnował z funkcji członka rady. – Poczynania części członków rady są w moim przekonaniu naganne i nie do końca zgodne z prawem – tłumaczy.
Gdy zainteresowaliśmy się sprawą dzikiej lustracji, podczas wtorkowego posiedzenia RN, członkowie upoważnili prezydium do przeglądania akt osobowych pracowników spółdzielni. Na dodatek upoważnienie z listopada obowiązuje od... 1 lipca 2005 r.
A to z kolei budzi wątpliwości Wincentego Michalaka, prezesa „Batorego”, który poważnie zastanawia się nad rezygnacją z funkcji.