
Kina na Lubelszczyźnie ledwo zipią. Średnia frekwencja na seansach nie przekracza 30 proc. Teatry i filharmonie radzą sobie nieco lepiej, ale nie wiadomo jak długo. Od nowego roku bywalców kin, teatrów i sal koncertowych czeka fala podwyżek cen biletów.

Zmiany dotkną organizatorów koncertów. - Ryzyko jest i tak spore, a publiczność kapryśna. Niedawno musieliśmy odwołać koncert Kasi Kowalskiej. Gdy podwyższymy ceny biletów, ryzyko będzie jeszcze większe - przewiduje Iga Niechoda z lubelskiej agencji koncertowej N'n'N.
Podatek uderzy też w miłośników muzyki klasycznej. - To nie jest dobry moment na takie zmiany. Publiczność filharmonii to często całe rodziny, które przychodzą tu regularnie. Więc wzrost ceny biletu o dwa, trzy złote może oznaczać dla nich spore obciążenie. Przychodzi też młodzież, która nie ma zbyt dużo pieniędzy - mówi Teresa Księska-Falger, dyrektor Filharmonii Lubelskiej. Instytucja ta jest w 70 proc. dotowana z budżetu państwa, a jedna czwarta dochodów to wpływy z biletów. Jak na filharmonię, to dużo. Dzieje się tak dzięki ponad 90-procentowej frekwencji na koncertach. Czy zostanie utrzymana? - Publiczność filharmonii to oddani melomani więc nie zrezygnują z przychodzenia na koncerty. Jednak podatek ten na pewno uderzy ich po kieszeni - martwi się pani dyrektor.
Tak wysokiego mniemania o widzach nie mają dyrektorzy kin. - Większość naszej publiczności to młodzież, która - jak to młodzież, zbyt wiele pieniędzy nie ma. Jak wzrosną ceny, to duża część widzów zrezygnuje z chodzenia na seanse, bo przecież nie zrezygnują z kupowania chleba - przewiduje Barbara Leszczyńska, kierownik kina "Wyzwolenie” w Lublinie.
Perspektywa podwyżek jeszcze bardziej przeraża prowadzących kina w małych miastach. - Dla kin w małych miejscowościach to kolejny gwóźdź do trumny - wyrokuje Andrzej Bubeła, dyrektor kina "Stylowy” w Zamościu. - Ceny i tak są za wysokie. Nie chcę nawet myśleć o ich podwyższaniu. Z drugiej strony, kina nie mają żadnych dotacji, więc muszą się utrzymywać same a nie jest to łatwe, gdy przeciętnie na seans sprzedajemy jedną czwartą biletów - opowiada Bubeła.
A co o podwyżkach sądzi publiczność? - Rynek pirackich kaset wideo, płyt DVD i filmów na CD-romach jest tak rozwinięty, że za grosze można dostać wszystko. Oczywiście, niektóre filmy trzeba obejrzeć w kinie, więc chodzę do kina. Ale gdy ceny biletów wzrosną, będę chodził rzadziej - zapowiada Maciej Ulita, student V roku europeistyki na UMCS.