Wczoraj po południu doszło w końcu do ugody między dyrekcją biłgorajskiego szpitala a lekarzami z oddziału ginekologiczno-położniczego.
Lekarze cieszą się, że będą normalnie pracować, chociaż są niezadowoleni z zaproponowanych warunków. Wszyscy będą na razie zarabiać po 603 zł miesięcznie (netto). – Pieniądze nie są najważniejsze – mówi Tadeusz Gębala, zastępca ordynatora. – Jesteśmy zadowoleni, że oddział funkcjonuje i możemy przyjmować pacjentki. Wszyscy mamy też zapewnione zatrudnienie. Dlatego ustąpiliśmy.
Lekarze podpisali ze szpitalem umowy o pracę na czas nieokreślony. Wcześniej dyrektor proponował im półroczne kontrakty w miejsce tych, które wygasły pod koniec grudnia. Ginekolodzy nie chcieli ich podpisać, bo nie gwarantowały zatrudnienia w późniejszym czasie.
Sytuacja w biłgorajskim szpitalu zmieniała się wczoraj z godziny na godzinę. Jeszcze rano oddział był zawieszony, chociaż lekarze przyszli do pracy i przyjmowali pacjentki. Pojawiły się też pogłoski, że dyrektor podał się do dymisji. Nie udało nam się jednak tego jednoznacznie potwierdzić. – Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Milczę na ten temat – usłyszeliśmy od Stefana Oleszczaka.