Większość domów nadaje się do zamieszkania. Wczoraj poznaliśmy wstępne wyniki kontroli nadzoru budowlanego w gminie Wilków. Do tej pory 10 komisji inspektorów z całego kraju sprawdzili blisko
500 obiektów.
Inspektorzy byli m.in. w Brzozowej, Zagłobie, majdanie i Rybakach. Ale przed nimi jeszcze sam Wilków i Zastów, który leży w bezpośrednim sąsiedztwie przerwanego wału. Tam straty mogą być największe.
– Poza tym, dzisiejsza ocena nie jest ostateczna – dodaje Sietecka. – W wielu piwnicach wciąż stoi woda. Sytuacja może się zmieniać nawet przez następne trzy miesiące. Gdy zacznie się opadanie wód gruntowych, mogą zacząć osiadać mury. Trzeba czekać.
Zdarzają się też przypadki, gdy nie ma czego badać. Część drewnianych zabudowań runęła pod wpływem fali. To przede wszystkim budynki gospodarcze.
Podobne kontrole prowadzono po pierwszej fali powodziowej. Zanim przyszła druga, udało się sprawdzić 150 obiektów. Teraz inspekcje trzeba będzie powtórzyć.
Tymczasem, do Janowca przyjechali urzędnicy z białostockiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. I chwycili… za łopaty.
– Sami zaproponowali, że przyjadą pomóc – mówi Stanisław Jakimiuk, szef WZMiUW w Lublinie. – To w sumie 20 ludzi. Dzięki nim w trzy dni uda się sprzątnąć magazyn powodziowy, plac i pompownię.
Woda zalała pięć tego typu instalacji. Ich oczyszczenie i naprawa są wyjątkowo pilne. – Chronią przed wylewaniem małych rzek, gdzie woda wzbiera najszybciej – dodaje Jakimiuk. – Dzięki pompowniom jej nadmiar trafia do Wisły.
Wstępnie szacowano, że na ponowne uruchomienie nadwiślańskich pompowni potrzeba trzech miesięcy. Lubelscy urzędnicy zapowiadają, że dzięki pomocy z zewnątrz przynajmniej część urządzeń będzie czynna za dwa tygodnie.