Lubelscy policjanci zatrzymali w poniedziałek wieczorem w Warszawie poszukiwanego od roku listem gończym bialskiego przedsiębiorcę Krzysztofa T., oskarżonego m.in. o zgwałcenie w lipcu 1999 roku studentki starającej się u niego o pracę.
Oprócz gwałtu Krzysztofowi T. prokurator zarzuca także usiłowanie lub też dokonanie kilku przestępstw gospodarczych i oszustw.
W toku śledztw "Prezydent” nie był jednak aresztowany. Dopiero gdy nie stawiał się na wyznaczone rozprawy sądowe, bialski Sąd Rejonowy postanowił o zastosowaniu wobec niego tymczasowego aresztowania. Wezwani przez sąd biegli orzekli, że Krzysztof T. ma zdolność do symulowania dolegliwości.
Przez ponad rok policja nie potrafiła jednak zatrzymać "Prezydenta”. Tymczasem Krzysztof T. od września był zameldowany w Konstancinie-Jeziornie, a w Warszawie prowadził działalność gospodarczą. Ubiegał się nawet o kredyt bankowy. Zamieszkiwał u znajomych oraz byłej sekretarki.
Bibianna Bortacka, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji, w Lublinie powiedziała nam, że podczas zatrzymania Krzysztof T. nie stawiał oporu. Lekarz wyraził zgodę na osadzenie go w areszcie.
Wczoraj sąd zadecydował o podjęciu postępowania wobec Krzysztofa T. Sąd będzie musiał od początku rozpoczynać wszystkie sprawy. Pierwsze rozprawy zaczną się już na początku marca.
Lubelska policja sprawdza, dlaczego bialscy policjanci tak długo nie mogli zatrzymać "Prezydenta”. - Według komendanta wojewódzkiego policji, być może bialska policja mogła bardziej aktywnie działać. Sprawdzana jest prawidłowość tych działań - mówi rzecznik Bortacka. (pim)