Jest praca dla repatrianta ze Wschodu, ale etat będzie czekał tylko do końca roku. Jest dom ale zarasta chwastami. Czas płynie, repatriantów w Jaszczowie, jak nie było, tak nie ma, a dokumenty krążą między urzędami
Gmina Milejów zaprosiła do siebie polską rodzinę z azjatyckiej części byłego Związku Radzieckiego. Koszty osiedlenia Polaków szacuje się na ok. 100 tys. zł. Poniesie je Skarb Państwa. Będzie to trzypokoleniowa, sześcioosobowa rodzina z Uzbekistanu, która osiedlić się ma w malowniczo położonym tuż przy Wieprzu domu w Jaszczowie. Głowa rodziny ma gwarancję zatrudnienia w kopalni w Bogdance. Z tym tylko, że musi się zatrudnić jeszcze w tym roku.
- Wysłaliśmy już, za pośrednictwem lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego oficjalne zaproszenie do Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców w Warszawie. I czekamy na odpowiedź, że z ich strony wszystko jest w porządku - mówi Piotr Rybak, zastępca wójta Milejowa.
Tymczasem dom, w którym mają zamieszkać repatrianci, nie jest jeszcze własnością gminy. A z tygodnia na tydzień okalający go ogród porasta chwastami i zamienia się w zdziczałą działkę.
To, że dom nie został jeszcze kupiony, urzędnicy w gminie tłumaczą oczekiwaniem na odpowiedz z Warszawy. - Jeszcze się nie denerwuję tym, że tyle to trwa, ale wiem, ze czas płynie - przyznaje Rybak, pamiętając o tym, że mężczyzna z Uzbekistanu może tylko w tym roku zostać zatrudniony w kopalni.
Zamiast jak urzędnicy czekać - sprawdziliśmy, co dzieje się w tej sprawie.
- Do nas zaproszenie jeszcze nie trafiło - usłyszeliśmy w Urzędzie ds. Repatriacji i Cudzoziemców w Warszawie.
- Uzgadniamy kwestie techniczne, na pewno sprowadzimy rodzinę przed końcem tego roku - uspokaja Józef Różański, dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich i Migracji Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie. - Wydane zostaną pieniądze publiczne, musimy więc obejrzeć dom, w którym rodzina zamieszka. Nie chcemy kupować kota w worku.