Utrata prawa jazdy na zawsze i co najmniej trzy lata więzienia – tak posłowie chcą karać kierowców, którzy po raz drugi wpadną na jeździe po pijanemu. A takich "rajdowców” lubelska policja łapie kilkuset rocznie.
Recydywiści – w całym ubiegłym roku było ich na Lubelszczyźnie 920 – najczęściej wpadają podczas kolizji drogowych lub rutynowej kontroli. – Czasami jadą bez zarzutu, są trzeźwi. Jednak podczas sprawdzenia w systemie komputerowym okazuje się, że sąd zakazał im wsiadać za kółko – dodaje Kalita.
– Łapiemy ich dość często – przyznaje Jerzy Kiec z lubelskiej drogówki. – Zdarzają się delikwenci, których sam zatrzymywałem kilka razy.
Oprócz kierowców samochodów są jeszcze nietrzeźwi rowerzyści. – Pewien mieszkaniec gminy Ludwin od połowy 2008 roku już cztery razy wpadł na jeździe po pijanemu – mówi Magdalena Myśliwiec, rzecznik prasowy policji w Łęcznej.
Pan Andrzej, który przed czterema laty utracił prawo jazdy na 18 miesięcy, dziś jeździ bez uprawnień. Zgodnie z przepisami powinien ponownie pójść na kurs i zdać egzamin.
– A to się nie opłaca – mówi. – Za jazdę bez "prawka” dostanę 500 złotych mandatu. Kurs kosztuje 1400–1800 zł, a i tak nie daje gwarancji zdania egzaminu. Rachunek jest zatem prosty. Poza tym kontrole drogowe są tak rzadkie, że trudno jest wpaść.
Tymczasem posłowie PiS szykują bat na pijaków za kółkiem. Chcą, by odbierać im prawo jazdy dożywotnio, jeśli okaże się, że w przeszłości byli już karani za jazdę po alkoholu.
Projekt nowych przepisów zakłada też podwyższenie kar więzienia – jazda na podwójnym gazie oznaczałaby dla kierowcy co najmniej trzy lata więzienia, maksymalnie pięć lat. Sprawa trafi pod obrady Sejmu 24 sierpnia.
– Zaostrzanie sankcji nie ma sensu – uważa jednak Waldemar Czerniak z lubelskiego oddziału Polskiego Związku Motorowego. – Skutecznym sposobem eliminacji pijanych kierowców z polskich dróg byłaby nieuchronność kontroli. Bo co z tego, że sankcje będą wyższe, skoro można przejechać całą Polskę bez kontroli drogowej.