Tydzień temu opublikowaliśmy stare zdjęcia grupy żołnierzy. Poprosiliśmy Czytelników o pomoc w identyfikacji osób
O pomoc do "Dziennika” zwrócił się Marian Jarosz z Lublina, pasjonat fotografii. - Kolega na studiach podarował mi 12 szklanych negatywów. Leżały przez lata w domu. Zawsze mnie interesowało, kto jest na tych zdjęciach, kiedy i gdzie zostały zrobione - mówi Marian Jarosz z Lublina.
Wydrukowaliśmy odbitkę zrobioną z negatywu na szkle. Z nadzieja liczyliśmy na odzew Czytelników. I się nie zawiedliśmy! Kilka dni temu, późnym popołudniem zadzwonił telefon.
- Ten drugi żołnierz z lewej to mój ojciec. Od razu go poznałem. Jak tylko zobaczyłem zdjęcie. Nie mam żadnych wątpliwości. To mój tata - Edmund Wolniak - mówi jego syn Jerzy, kiedyś dziennikarz, szef targów lubelskich, dziś już emeryt. - Ojciec urodził się pod Jarocinem w Wielkopolsce, w 1912 roku. Pochodził z wielodzietnej rodziny. W domu było 12 chłopaków i dwie córki. W 1930 roku poszedł do wojska, do Kowla. Służył w 50 Pułku Piechoty. W armii skończył szkołę, poznał żonę. Niestety, wybuchła wojna - opowiada.
W czasie okupacji rodzina Wolniaków przeniosła się na Śląsk, gdzie Edmund Wodniak podjął pracę na kolei.
- Ojciec założył siatkę wywiadowczą AK wśród kolejarzy. Potem został szefem lokalnych struktur Armii Krajowej. W 1944 roku w Katowicach aresztowało go gestapo. Pisały o tym "gadzinówki”, donosząc o ujęciu groźnego "przestępcy” o pseudonimie "Kruk”. Ojca więzili w Mysłowicach, potem przewieźli do Oświęcimia, gdzie został zamordowany przez Niemców. Z mamą wróciłem na Lubelszczyznę, bo tu mieliśmy rodzinę. I tak po latach, dzięki zdjęciu w Dzienniku, znowu wróciły wspomnienia. - opowiada Jerzy Wolniak.